Carlos Sainz w bardzo dobrym stylu wygrał GP Australii 2024, a za nim na metę dojechał Charles Leclerc zapewniając dublet dla Ferrari. Wyścigu z powodu awarii hamulców nie ukończył Max Verstappen, a na koniec poważną kraksę miał George Russell.
W GP Australii udział wzięło 19. kierowców, bo wcześniej z weekendu został wycofany Logan Sargeant, bo Williamsowi zabrakło części zamiennych. W 2024 roku mieliśmy w wyścigu dwukrotnie wirtualną neutralizację spowodowaną wypadnięciem z wyścigu kierowców Mercedesa, ale nie było pełnej neutralizacji, co w Australii nie zdarza się często. Przebieg wyścigu nie dostarczył wielu emocji, bo udanych manewrów wyprzedzania było mało, ale za to mieliśmy kilka bardzo zaskakujących momentów i ciekawe wyniki na mecie.
Wyniki GP Australii 2024
Różnice czasowe są mylące, bo wyścig zakończył się przy wirtualnej neutralizacji, co bardzo zmieniło różnice między kierowcami. Uwzględniłem kary dla Alonso i Gasly’ego.
Pozycja | Kierowca | Zespół | Czas | Punkty |
1 | Carlos Sainz | Ferrari | 1:20:26.843 | 25 |
2 | Charles Leclerc | Ferrari | +2.366s | 19 |
3 | Lando Norris | McLaren | +5.904s | 15 |
4 | Oscar Piastri | McLaren | +35.770s | 12 |
5 | Sergio Perez | Red Bull | +56.309s | 10 |
6 | Lance Stroll | Aston Martin | +93.222s | 8 |
7 | Yuki Tsunoda | RB | +95.601s | 6 |
8 | Fernando Alonso | Aston Martin | +100.992s | 4 |
9 | Nico Hulkenberg | Haas | +104.553s | 2 |
10 | Kevin Magnussen | Haas | +1 lap | 1 |
11 | Alexander Albon | Williams | +1 lap | 0 |
12 | Daniel Ricciardo | RB | +1 lap | 0 |
13 | Pierre Gasly | Alpine | +1 lap | 0 |
14 | Valtteri Bottas | Kick Sauber | +1 lap | 0 |
15 | Zhou Guanyu | Kick Sauber | +1 lap | 0 |
16 | Esteban Ocon | Alpine | +1 lap | 0 |
17 | George Russell | Mercedes | DNF | 0 |
NC | Lewis Hamilton | Mercedes | DNF | 0 |
NC | Max Verstappen | Red Bull | DNF | 0 |
Walka o zwycięstwo w GP Australii 2024
Historycznie wyścigi w Australii nie słyną z emocji związanych z bezpośrednią walką i wieloma wyprzedzaniami, podobnie było w 2024 roku. W Australii za to bardzo często dochodzi do różnego typu niespodzianek, zaskakujących sytuacji, kraks i awarii. Tego świadkami byliśmy właśnie w 2024 roku.
Na samym starcie nie doszło do istotnych zmian pozycji, ale ciekawie zrobiło się już na drugim okrążeniu, bo Carlos Sainz odważnym atakiem wyprzedził Verstappena przed zakrętem numer dziewięć. Później było widać na powtórkach, że Verstappen miał problem na wyjściu na tą długą prostą. Na kolejnych dwóch okrążeniach Verstappen nie był w stanie utrzymać się blisko za Sainzem i narzekał na bolid. Na czwartym okrążeniu pojawił się dym z jednego z tylnych hamulców, Verstappen zwolnił, a przy zjeździe do alei serwisowej prawy tylny hamulec eksplodował, a Holender wycofał się z wyścigu. Później okazało się, że od początku wyścigu miał awarię tego hamulca, który prawdopodobnie pozostał zaciśnięty, temperatura bardzo wzrosła i doszło do eksplozji.
Bez Verstappena otworzyła się szansa na przełamanie dominacji Red Bulla. Wykorzystał ją Carlos Sainz, który pojechał naprawdę znakomite zawody, prowadząc przez większość dystansu narzucając takie tempo, że nikt nie był w stanie się do niego zbliżyć. To świetny powrót do rywalizacji po przerwie spowodowanej wycięciem wyrostka robaczkowego. Sainz podobnie jak w 2023 roku przerwał dominację Red Bulla, przy okazji potwierdzając swoje wysokie umiejętności.
Po raz pierwszy od kilkunastu lat na czterech czołowych pozycjach finiszowali kierowcy Ferrari i McLarena, można się było poczuć jak za starych czasów. Rywalizacja między nimi była napięta, ale korespondencyjna. W pierwszej fazie wyścigu na drugiej pozycji jechał Norris, ale z powodu późnego pierwszego pit stopu spadł na czwartą pozycję. Później wyprzedził Piastriego (zespół wydał mu polecenie zespołowe) i starał się gonić Leclerca, ale trochę mu zabrakło. Leclerc awansował na drugie miejsce dzięki strategii, a później obronił je przed Norrisem, który pod koniec przejazdów na poszczególnych kompletach opon jechał szybciej i nadrabiał czas.
Oscar Piastri był czwarty, więc wciąż żaden Australijczyk w wyścigu F1 w swoim kraju nie wywalczył podium. Piastri przez pewien czas jechał na trzeciej pozycji, ale ogółem jego tempo było nieco słabsze, popełnił również jeden błąd. Nawet jakby nie zgodził się na przepuszczenie Norrisa, to nie był na tyle szybki, aby utrzymać go za sobą. Ogółem różnice w tempie wyścigowym między kierowcami Ferrari i McLarena były bardzo małe.
Za dobrą formą Ferrari w Australii w wyścigu mogło stać zjawisko graniningu. Jest to sytuacja, gdy na górnej powierzchni opon przyklejają się jej oderwane kawałki, mówi się, że opona „granulkuje”. To zjawisko, które pojawia się w wyścigach w specyficznych warunkach. W Australii na torze jest bardzo gładki asfalt, który to potęguje. Wszystkie zespoły miały z tym problem, ale to Ferrari sobie w takich warunkach radzi najlepiej. Poprzedni raz podobna sytuacja czyli graining na gładkim asfalcie był w GP Las Vegas, wtedy również Ferrari było bardzo mocne. Bolid Ferrari lepiej sobie z tym radzi i moim zdaniem to był powód ich przewagi, nawet gdyby Verstappen jechał w wyścigu to była realna szansa go pokonać, a przynajmniej nie byłby w stanie uciec.
Przeglądowe omówienie innych rezultatów
Ruszający z szóstego pola startowego Sergio Perez nie miał dobrego tempa w wyścigu. Nie był w stanie przebić się wyżej, aby walczyć o podium, jechał regularnie słabiej niż kierowcy Ferrari i McLarena.W połowie wyścigu po wyprzedzeniu Alonso pod podłogą w bolidzie Pereza utknęła zrywka z kasku, co miało go kosztować około 0,2 sekundy na okrążeniu. Moim zdaniem to nie była kwestia kierowcy, a Red Bull miał problemy w ten weekend. W piątek nie mieli dobrego tempa, potem pozytywnie zaskoczyli w kwalifikacjach, wyglądało na to, że wszystko wraca do normy. W wyścigu przynajmniej u Pereza tempa nie było. Bez Verstappena trudno to ocenić, ale moim zdaniem jakby Holender jechał w wyścigu to nie wygrałby go łatwo, a trwałaby walka z Sainzem. To był jeden z tych nielicznych weekendów w ostatnich latach, gdy Red Bull nie był perfekcyjny.
Na szóstym i ósmym miejscu na mecie uplasowali się kierowcy Astona Martina. Alonso sporo zyskał wykonując pierwszy pit stop w trakcie wirtualnej neutralizacji. W końcowej fazie wyścigu pozwoliło mu mu to na jazdę przed Russellem, który był od niego nieco szybszy. Stroll jechał bardzo spokojny wyścig, był mało widoczny, wykorzystał problemy rywali i zajął siódme miejsce. Alonso po wyścigu otrzymał karę doliczenia 20. sekund – szczegóły poniżej.
Całkowitą klapą zakończył się wyścig dla Mercedesa. Hamilton w pierwszej fazie miał nagłą awarię jednostki napędowej i wycofał się z wyścigu. Russell pod sam koniec goniąc Alonso bardzo poważnie rozbił samochód. Koszty tej kraksy będą dla zespołu znaczące w erze limitów budżetowych, silnik prawdopodobnie również uległ przy okazji awarii. Może to wpłynąć na plany dotyczące wprowadzania poprawek przez Mercedesa.
Spory sukces zanotował Yuki Tsunoda, który zajął siódme miejsce (po karze dla Alonso). Japończyk przez cały weekend prezentował się bardzo dobrze i taka wysoka pozycja to spory sukces dla zespołu. Daniel Ricciardo był ponownie wyraźnie słabszy, wygrał tylko z kierowcami, którzy mieli problemy.
Na problemach czołowych kierowców najbardziej zyskał zespół Haas, którego obaj kierowcy dzięki temu zdobyli punkty. Haas na początku sezonu wygląda naprawdę dobrze, poprawili tempo wyścigowe, kierowcy współpracują ze sobą. Są solidną ekipą środka stawki.
Jedyny kierowca Williamsa nie zdobył punktów. Albon starał się o nie walczyć, ale ostatecznie ograli go obaj kierowcy Haasa. Poświęcenie Sargeanta się nie opłaciło i jestem przekonany, że będzie to wypominane szefostwu tej ekipy przez dłuższy czas. Kierowcy tej ekipy muszą uważać, bo za dwa tygodnie również nie będą mieć zapasowego monokoku, więc poważna kraksa wyeliminuje kogoś z dalszej jazdy.
Czy Alonso doprowadził do wypadku Russella?
George Russell popełnił błąd i się rozbił, ale pośrednio doprowadził do tego Fernando Alonso. Z zapisów telemetrii wynika, że Hiszpan odpuścił gaz wcześniej niż zwykle, co zmyliło Russella i doprowadziło do jego wypadku. To bardzo zdradliwe miejsce na torze prowadzące na szybki i niebezpieczny zakręt, gdzie wcześniej kierowcy mieli problemy. Russell nie wziął pod uwagę takiego zachowania Alonso, być może go to trochę wystraszyło lub wpłynęło na zachowanie jego samochodu.
Sędziowie po wyścigu przyznali Alonso surową karę „przejazdu przez aleję serwisową”, co przeliczono na dodanie 20 sekund do końcowych wyników. Hiszpan spadł na ósme miejsce. Wytłumaczenie jest bardzo szczegółowe. Okazuje się, że Alonso odpuścił gaz o 100 metrów wcześniej niż na poprzednich okrążeniach, zredukował bieg, minimalnie przyhamował, a potem przyśpieszył i znowu przyhamował aby zmieścić się w zakręt. Alonso tłumaczył się tym, że chciał przejechać inaczej ten zakręt, aby mieć lepsze wyjście na prostą. Pojechał w tym miejscu dziwnie, tak jak się nie robi. Sędziowie uznali, że nie mają wystarczających dowodów, aby uznać, że zachowanie Alonso doprowadziło do kraksy Russella. Uznali natomiast, że była to niebezpieczna jazda, co podlega karze. W tym roku standardową karą jest doliczenie 10 sekund (nie 5 sekund w poprzednich latach), a według sędziów zachowanie Alonso było poważniejsze, stąd kara „przejazdu przez aleję serwisową” i trzy punkty karne.
Alonso miał już na swoim koncie podobne zachowania, np. rok temu mając za sobą Hamiltona w jednym z wyścigów, ale do tej pory sędziowie nic z tym nie robili. Teraz będzie musiał odpuścić taką strategię, bo sędziowie będą wyczuleni. Zobaczymy jeszcze czy Aston Martin odwoła się od tej kary, bo jest surowa i mogą starać się to zrobić. Moim zdaniem wysokość kary dla Alonso jest zbyt duża, ale sam fakt jej przyznania da się obronić jeśli w telemetrii widać takie niecodzienne zachowanie na tym kluczowym okrążeniu.
Klasyfikacje generalne po GP Australii 2024 można znaleźć tutaj.
Podsumowanie
Długo się zastanawiałem czy jest sens oglądać na żywo wyścig o 5:00 rano, ale się obudziłem i nie żałuję. Kilka zaskakujących wydarzeń i ciekawe wyniki to wynagrodziły, bo sam wyścig do nadzwyczaj emocjonujących nie należał. W tym roku szczerze mówiąc wszystkie trzy były pod tym względem słabe. Teraz F1 czekają dwa tygodnie przerwy i rywalizacja o nieco lepszej porze w Japonii. Tam o tej porze roku może być zimno i deszczowo, spodziewam się, że Red Bull mocno będzie naciskać, aby odbić się po wpadce w Australii.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: