Mercedes i Red Bull szykują spore pakiety poprawek na początek sezonu 2020, a tymczasem Ferrari było zmuszone opóźnić swoje plany. Czy to oznacza, że w walce o najwyższe cele pozostaną dwa zespoły?
Sezon 2020 Formuły 1 z wielu powodów będzie unikalny. Układ sił po testach, które odbyły się na przełomie lutego i marca sugerował, że najlepszy jest Mercedes, za nim Red Bull i nieco dalej Ferrari. Zespoły F1 miały zaplanowane pakiety poprawek i każdy z czołówki na pewno miał pewne ulepszenia na GP Australii. Tamten wyścig się jednak nie odbył podobnie jak szereg kolejnych. Przez cztery miesiące (marzec – czerwiec) Formuła 1 się nie ścigała, a praca w fabrykach była ograniczona. Każdy zespół musiał zamknąć w tym okresie swoją fabrykę na dwa miesiące. W większości przypadków było tak, że przymusowa przerwa miała miejsce w kwietniu i maju. To oznacza, że stajnie F1 miały od zakończenia testów do nowego początku sezonu 2020 na początku lipca w Austrii dwa miesiące na prace w fabryce. Jest to jak na warunki Formuły 1 jest to bardzo dużo czasu, nawet biorąc poprawkę na wprowadzone ograniczenia, dystans społeczny i pracę zdalną.
Zespoły z góry planują swoje podejście do pierwszej fazy sezonu F1 w stosunku do tego kiedy będą wprowadzać szykowane poprawki. Bolidy, które brały udział w testach były zaprojektowane kilka tygodni wcześniej. W tym czasie gdy są one sprawdzane na torze, to w fabrykach trwają prace nad poprawkami szykowanymi w perspektywie kolejnych kilku tygodni. Nie odbyły się wyścigi na które zespoły szykowały pakiety ulepszeń, a to w większości przypadków oznacza, że ulepszenia zostały wyprodukowane i pojawią się w Austrii oraz w kolejne weekendy. Będą to poprawki planowane np. na pierwotny początek europejskiej części sezonu. Możemy z tego powodu oczekiwać zmiany układu sił w porównaniu do testów, bo sugerując się zapowiedziami zespołów, to skala planowanych zmian na początek sezonu jest mocno zróżnicowana.
Mercedes i Red Bull się zbroją
Dwa najlepsze zespoły na przedsezonowych testach zapowiadają spore pakiety poprawek na GP Austrii. Mercedes zawsze jest bardzo tajemniczy w kontekście swoich planów. Z doświadczenia wiemy, że gdy ktoś wysoko postawiony w tym zespole otwarcie zapowiada duży pakiet poprawek, to on faktycznie okazuje się bardzo znaczący. Tym razem James Allison powiedział, że ich bolid z testów to był projekt zatwierdzony w okolicy Bożego Narodzenia. W kolejnych miesiącach pracowali nad nowościami i teraz mamy zobaczyć wiele różnic. Możemy więc spodziewać się po nich konkretnych zmian aerodynamicznych. Mercedes ma także mieć lekarstwo na swój największy problem z testów, czyli awaryjność silnika. Podobno poprawili kwestie chłodzenia, plotkuje się także o nowym paliwie i fizycznych poprawkach dotyczących niezawodności. W tym temacie nie ma konkretów ze strony zespołu. Duży pakiet poprawek ma w Austrii także mieć Red Bull, a w jego skład wejdzie także ulepszony silnik Hondy. Japońskim inżynierom nie udało się wdrożyć wszystkich planowanych zmian, a wzrost mocy ma wynieść 1/3 pierwotnego planu, ale to zawsze konkretna korzyść.
Widzimy więc, że dwa najlepsze zespoły chcą bardzo mocno rozpocząć sezon 2020. One według wszelkich analiz były na czele układu sił. Jeśli szykowane poprawki zadziałają zgodnie z planem, to jeszcze na tym czele się umocnią, bo ich główny rywal ma problemy.
Ferrari zmienia swoje plany dotyczące rozwoju
Włoskie media klasycznie nakręcały oczekiwania kilka tygodni temu zapowiadając bardzo duże poprawki silnika Ferrari. Ostatnie wypowiedzi Matti Binotto, a także obu kierowców bardzo studzą nastroje w stosunku do oczekiwanych wyników na początku sezonu. Być może Ferrari celowo tak robi, bo chcą wejść w sezon bez nadmiernych oczekiwań i pozytywnie zaskakiwać. Chciałbym, żeby tak było, to wtedy na czele będą trzy stajnie. Obawiam się jednak, że będą odstawać od czołowej dwójki.
Mattia Binotto powiedział, że Ferrari zrozumiało swoje problemy z przedsezonowych testów i z tego powodu musieli zmienić cały swój plan. Dalszy rozwój dotychczasowej koncepcji nie przyniósłby spodziewanych efektów, więc musieli dokonać całkowitej zmiany. Z tego powodu rozpoczną sezon samochodem w specyfikacji takiej jaka miała być w Australii, a duże poprawki szykują na trzeci wyścig sezonu, o GP Węgier. Ferrari nie zdążyło wyprodukować części na start sezonu i potrzebują dwa dodatkowe tygodnie. Binotto zapowiada zupełnie nowe podejście do aerodynamiki, które będzie wymagało przebudowania całego samochodu. Istnieje bardzo duża szansa, że Ferrari pójdzie śladem m.in. Mercedesa i Red Bulla w temacie budowy przedniego skrzydła. Jeśli tak się stanie, to faktycznie za tym musi iść przebudowa całej aerodynamiki. Nie wiadomo jak sytuacja z silnikiem, bo na testach nie imponowali prędkościami maksymalnymi. FIA wystosowało dalsze dyrektywy łatające możliwości innej interpretacji regulaminu. Jeżeli w czarnym scenariuszu Ferrari będzie odstawać zarówno pod względem docisku jak i mocy, to szanse na tegoroczne tytuły szybko odpłyną w siną dal.
Pamiętajmy, że po zmianach w związku z koronawirusem, rewolucja techniczna w F1 jest przeniesiona na 2022 rok. W sezonie 2021 będą wykorzystywane bolidy bardzo podobne jak w tym roku. To oznacza, że Ferrari może mieć duże problemy z konkurencyjnością przez dwa lata. Wprowadzono wiele zmian, które będą zamrażać i ograniczać rozwój. Jedynie aerodynamika pozostaje w dużym stopniu otwarta. Ferrari chcąc utrzymać się w grze o najwyższe cele, to musi jak najszybciej wprowadzić konkretne poprawki, które zadziałają i pozwolą złapać kontakt z dwoma czołowymi zespołami.
Podsumowanie
Sezon 2020 rozpocznie się od trzech kolejnych wyścigów. Najpierw będą dwa na Red Bull Ringu, gdzie najbardziej liczy się moc silnika, a później jeden na Hungaroringu, gdzie najważniejszy jest docisk aerodynamiczny. Są to dwa tory wymagające od samochodów dwóch różnych typów ustawień. Obserwacja wyników pozwoli nam bardzo dobrze określić panujący układ sił. Zobaczymy czy moja sugestia, że Ferrari nie włączy się początkowo do walki o najwyższe cele okaże się prawdziwa.
Tytuł tego artykułu jest napisany trochę na wyrost, bo nawet jeśli na początku w grze będą dwa zespoły, to trzeci może dzięki dobremu rozwojowi później dogonić. Jeżeli jednak Ferrari musi zmienić całą koncepcję samochodu, to będzie to dla nich bardzo trudne. Mercedes i Red Bull co roku pokazują, że wzorowo rozwijają się w trakcie sezonu. Im więcej zespołów walczących o miejsca na podium i zwycięstwa tym lepiej. W tym roku moje wrażenie przed sezonem jest takie, że to Mercedes i Red Bull będą na czele.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: