Fernando Alonso na pewno tego nie przyzna, ale musi żałować swojej decyzji o odejściu z Ferrari. Zrobił to w najgorszym możliwym momencie, gdy wydaje się, że Scuderia wróciła do walki o mistrzostwo. McLaren na pewno znowu będzie wygrywał wyścigi, ale nie wiadomo kiedy to nastąpi, a Hiszpan nie jest już najmłodszy. To nie pierwsza jego zła decyzja dotycząca wyboru zespołu w karierze w Formule 1.
Alonso rozpoczął karierę w Formule 1 w zespole Minardi, skąd przeszedł do Renault. Z tym zespołem zdobył dwa tytułu mistrzowskie z 2005 i 2006 roku. Już w grudniu 2005 roku podpisał kontrakt z McLarenem od 2007 roku. To była jego ostatnia dobra decyzja. Odchodził z Renault, gdy forma zespołu zaczęła spadać, a dołączył do wracającego na szczyt McLarena.
Hiszpan realnie walczył o tytuł mistrzowski w 2007 roku. Ale sytuacja do jakiej doprowadził w zespole (blokowanie Hamiltona na Węgrzech, czy szantaż zespołu w Belgii) spowodowała, że nie było już tam dla niego miejsca i pozwolono mu odejść (miał jeszcze dwa lata umowy). To był ogromny błąd. Wiem, że pogorszenie się sytuacji w McLarenie, to nie była tylko zasługa Alonso. Ale kierowca takiego kalibru podczas tamtego sezonu, analizując formę pozostałych zespołów powinien zachować się inaczej. Skupić się na swojej jeździe i pokazać szefostwu, że warto stawiać na niego, a nie na debiutanta, który w kluczowych momentach robił błędy.
Gdy Alonso postanowił odejść z McLarena pod koniec 2007 roku, dostał oferty od Renault, Hondy, Red Bulla i Toyoty. Żaden z tych zespołów nie dysponował wtedy konkurencyjnym bolidem. Wybrał Renault. Pod koniec 2008 roku udało się jeszcze osiągnąć kilka dobrych rezultatów, ale w 2009 sytuacja była fatalna. O walce o tytuł mistrzowski nie było mowy przez te dwa sezony. Dołączając do Hondy miał szanse na dominujący bolid w 2009 roku i tytuł mistrzowski. A przyjmując ofertę Red Bulla, miał szansę na kilka tytułów. Hiszpan już wtedy myślał o umowie z Ferrari, co stało się jego głównym celem.
Alonso od 2010 roku dołączył do Ferrari. Wsparcie Santandera zapewniło mu dominującą pozycję w zespole. Luca di Montezemolo również od lat był jego fanem. Cały zespół kręcił się wokół niego. Ale po zmianie reguł w 2009 roku, Ferrari nie potrafiło się odnaleźć. Cały czas robili dobre bolidy, które pozwalały na walkę o podium i zwycięstwa, ale to było zbyt mało aby zdobyć tytuł mistrzowski. Ferrari najbardziej straciło na dużych ograniczeniach w testach na torze.
Wreszcie Alonso odszedł w Ferrari, gdy w Scuderii doszło do przesilenia i wielkich zmian mających odbudować siłę zespołu. Hiszpan wiedział o inwestycjach jakie nastąpiły w poprzednich latach (modernizacja tunelu aerodynamicznego i symulatora) i o budowanej nowej fabryce. To wszystko zwiastowało poprawę. Ale Ferrari co roku obiecywało mu mistrzowski bolid, a zawsze kończyło się na walce o podium, więc tym razem nie dał się skusić.
Fernando Alonso ma 34 lata. Podpisał z McLarenem umowę na trzy sezony (prawdopodobnie jest to umowa na dwa lata plus kolejny sezon jako opcja gdy spełnione zostaną określone warunki). Jeśli nie wydarzy się żaden kataklizm, to do końca 2016 roku będzie kierowcą McLarena. Zespół na pewno się poprawi, będzie też celował w przygotowanie najlepszego bolidu w 2017, gdy nastąpi kolejna duża zmiana reguł. Więc to, czy zeszłoroczna decyzja o zmianie barw była słuszna okaże się dopiero za pewien czas. Mija dziewięć lat od ostatniego tytułu mistrzowskiego Alonso. Żaden kierowca nie miał tak długiej przerwy pomiędzy swoimi tytułami w historii F1.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: