Za nami 11 z 22. planowanych wyścigów Formuły 1 w 2022 roku. Pierwsza połowa sezonu jest ciekawa, nowe regulacje techniczne się sprawdziły, ale jest jedna rzecz, która mi się nie podoba: zbytnia przewidywalność w czołówce. W poprzednich latach było z tym znacznie lepiej.
Po połowie pierwszego sezonu obowiązywania nowych regulacji technicznych bez zawahania przyznaję, że nowe samochody faktycznie poprawiły możliwości bezpośredniej walki. Liczba wyprzedzeń w statystykach może nie być wyższa niż rok temu, ale widać wyraźnie, że można długo jechać za rywalem i atakować w różnych miejscach. Końcówka GP Wielkiej Brytanii gdy przez kilka okrążeń o podium walczyła grupa zawodników, czy np. Sainz siedzący na ogonie Verstappena w Kanadzie przez kilkanaście okrążeń, to są rzeczy jakie nie miałyby miejsca w 2021 roku. Regulacje techniczne się sprawdzają. Miejmy nadzieję, że będzie tak w kolejnych latach, bo wraz z rozwojem bolidów, zespoły mogą pójść w innym kierunku i pogorszyć sytuację z generowaniem „brudnego” powietrza.
W statystykach widać mniejszą różnorodność w czołówce
Poniżej kilka statystyk, które pokażą jaki mam konkretnie zarzut do bieżącego sezonu. Zdaję sobie sprawę, że we współczesnej Formule 1, gdy dominuje jeden lub dwa zespoły, to kierowcy innych stajni mają minimalne szanse na zwycięstwa w kwalifikacjach lub w wyścigach. Dlatego liczba zwycięzców, czy zdobywców Pole Position zwykle w sezonach jest niska. Inaczej wygląda sprawa z podiami czy prowadzeniem w wyścigach. Kierowcy słabszych stajni mogą takie rzeczy osiągać, gdy dopisze im szczęście lub spisują się znakomicie na danym torze.
W całym sezonie 2020 (17 wyścigów) na podium stało 13. różnych kierowców, a 9. różnych zawodników prowadziło przez minimum jedno okrążenie.
W całym sezonie 2021 (22 wyścigi) na podium stało 13. różnych kierowców, a 11. różnych zawodników prowadziło przez minimum jedno okrążenie.
W pierwszej połowie sezonie 2022 (11 wyścigów) na podium stało 7. różnych kierowców, a 6. różnych zawodników prowadziło przez minimum jedno okrążenie.
Sytuacja z tego sezonu wygląda jak powrót do lat 2017 – 2019 i dominacji trzech zespołów (Mercedes, Ferrari i Red Bull), dopiero po jej zakończeniu mieliśmy dwa bardzo zróżnicowane sezony 2020 – 2021. Doszło do tego z dwóch powodów: Ferrari musiało zmienić silnik i wypadło ze ścisłej czołówki, a drugi kierowca Red Bulla zwykle wyraźnie odstawał, nierówną formę prezentował również Valtteri Bottas. W ten sposób mimo przewagi Mercedesa i Red Bulla nad resztą stawki oraz walce Hamiltona z Verstappenem, często dochodziło do niespodzianek w wyścigach. W 2022 roku takich niespodzianek praktycznie nie ma. Typując wyniki z góry można stawiać na kierowców Ferrari i Red Bulla w TOP4 i kierowców Mercedesa na miejscach 5-6. Gdy zawodnicy Red Bulla lub Ferrari mają problemy, to Mercedesy zyskują pozycje. To prowadzi do bardzo przewidywalnych wyników, mimo że droga do ich osiągnięcia zwykle jest ciekawa.
Dominacjach dwóch, a wkrótce może trzech zespołów
W pierwszej połowie sezonu 2022 mieliśmy dominację Red Bulla i Ferrari. Tylko te zespoły walczyły o zwycięstwa w kwalifikacjach i w wyścigach. Dzięki awariom i różnym problemom ich kierowców, osiem razy na najniższym stopniu podium byli inni zawodnicy. Warte podkreślenia jest to, że dla reszty stawki dostępny był tylko najniższy stopień podium. Siedem razy na trzecim miejscu byli to zawodnicy Mercedesa, czyli zespołu który jest jasną trzecią siłą w tym sezonie. Jedno podium wywalczył Norris dla McLarena w wyścigu, w którym Mercedes jechał słabiej, a problemy mieli dwaj kierowcy Ferrari. Podium Norrisa to była jedyna faktyczna niespodzianka w czołówce w tym roku. Nie ma takich sytuacji, że kierowcy innych zespołów są w stanie podjąć walkę i własnym czystym tempem włączyć się do walki o zwycięstwa albo podia. W 2020 i 2021 roku bywały sytuacje, że jakiś zespół lub kierowca na danym torze spisywał się znakomicie i realnie włączał się do walki o podium, a nawet coś więcej.
Od kilku tygodni widać poprawę formy Mercedesa. Ten zespół zbliżył się do dwóch liderów i uciekł reszcie stawki. Mercedes zapowiada kolejne poprawki do samochodu na najbliższe wyścigi. To z jednej strony jest scenariusz dobry, a z drugiej zły dla całej Formuły 1. Jeśli Mercedesowi się uda i faktycznie dołączy na równych warunkach do czołówki, to nastąpi powrót do dominacji trzech zespołów z lat 2017 – 2019. Szanse na sensacyjne podia czy nawet zwycięstwa, będą wtedy minimalne. Z drugiej strony to powinno oznaczać rywalizację sześciu kierowców o wygrane, czyli byłoby ciekawiej niż w pierwszej połowie 2022 roku.
Lepiej w 2022 roku wygląda za to sytuacja na końcu stawki, bo nikt negatywnie nie odstaje. Wszystkie zespoły zdobyły już punkty, układ sił zmienia się w środku i na końcu stawki z toru na tor. To gwarantuje ciekawą walkę na dalszych miejscach, ale ona zwykle nie jest szeroko pokazywana, ani doceniana przez kibiców. Liczy się rywalizacja o zwycięstwa i podia. Zespoły, które słabiej rozpoczęły sezon, wdrożyły pakiety poprawek, co pozwoliło im się włączyć do walki w środku stawki.
Ukryty motyw FIA?
Moim zdaniem ostatnie działania FIA związane z walką z podskakiwaniem (szczegóły), mają swój ukryty cel. Chcą osłabić dwóch liderów, aby bardziej zbić stawkę (co również pomoże Mercedesowi, ale to nie jest główny cel). Red Bull z Ferrari uciekli, a regulacje techniczne mają być stabilne przez cztery sezony. Jeżeli FIA szybko nie podjęłoby interwencji, to dwa zespoły utrzymywałby swoją dominację bez perspektyw na jej złamanie. Obecne czasy są inne, bo mamy limity budżetowe i limity czasu pracy w tunelach aerodynamicznych. To bardzo ogranicza możliwość zespołów z potencjałem jak McLaren czy Alpine, na zmniejszenie swoich strat. W erze limitów budżetowych najważniejszym zadaniem jest dobrze zacząć, a potem stopniowo się rozwijać. Znacznie trudniej jest gonić. Jeżeli faktycznie zmienione regulacje uderzą nieco bardziej w dwa czołowe zespoły, to różnice w stawce zmaleją i będą szanse na więcej niespodzianek, więcej zespołów walczących o podia.
Podsumowanie
Nowe regulacje techniczne miały oznaczać zmiany w układzie sił i bardziej wyrównaną stawkę. Nie do końca się to udało, bo najsilniejsze zespoły pozostały na czele i mają przewagę nad resztą stawki. W idealnym świecie mielibyśmy więcej zespołów w grze o wygrane, ale ideały się nie zdarzają. Zobaczymy jak ten sezon będzie się rozwijał do końca. Jeśli dalej nie będzie niespodzianek, to moim zdaniem Liberty Media z FIA powinny pomyśleć o zmianie regulacji, tak aby ułatwić zespołom rozwój w trakcie sezonu i nadrabianie strat. Podobnie było w 2014 roku z systemem tokenów na rozwój jednostek napędowych, co zagwarantowało Mercedesowi przewagę przez dłuższy czas. Dopiero gdy z tego zrezygnowano, to inni producenci zaczęli zbliżać się ze swoimi silnikami.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: