Ostatnio nasiliły się przecieki dotyczące organizacji wyścigu F1 w Tajlandii. Wyścig ten ma się odbyć po raz pierwszy w 2014 roku na ulicznym torze w stolicy kraju Bangkoku. Tajlandia to kraj nastawiony na turystykę. Liczba turystów wzrasta co roku, w zeszłym roku Tajlandię odwiedziło 19 mln turystów. Liczby te mają ciągle rosnąć. Potężne tsunami spustoszyło część wybrzeża w 2004 roku, osłabiając bardzo bazę turystyczną. Ale kraj podniósł się już po tych stratach i teraz dynamicznie się rozwija.
Wyścig o GP Tajlandii miałby się odbyć na ulicznym torze w Bangkoku. Dokładny przebieg toru nie jest jeszcze znany. I co równie ważne byłby to nocny wyścig. Z datą rozgrywania wyścigu w listopadzie, pod koniec sezonu.
Nieoficjalny przebieg toru znajdziecie tutaj: KLIK
Tor wygląda na typowo uliczny, z zakrętami pod kątem 90 stopni, ale nie będzie to wolny tor przypominający Singapur, albo Monaco. Jego układ bardziej przypomina mi szybkie toru pół-uliczne w Montrealu i Melbourne. Jest dużo odcinków pokonywanych na pełnym gazie.
Ciekawe informacje dotyczą strony finansowej. Opłata roczna za wyścig miałaby wynieść 39,2 mln $. Czyli niezbyt wiele. Potwierdza to ostatnie doniesienia, ze skończyły się czasy sprzed 3, 4 lat gdy spodziewano się, że roczne opłaty mogą sięgnąć 100 mln w 2020 roku. Teraz opłaty zatrzymały się na tych 40 mln. Tory, które płaciły więcej (przez fakt, ze według umów Berniego opłata rośnie co roku o 10%) wynegocjowały obniżki, a w kolejce stoją kolejne tory. Rząd miałby pokrywać 60% opłaty, reszta pochodziłaby od prywatnych firm, czyli pewnie Red Bulla, który ma duże związki z tym krajem.
Co z tego wyjdzie trudno powiedzieć. Rok temu wydawało się, ze Argentyna jest o krok od kontraktu, ale sprawa upadła równie szybko, jak szybko pojawił się pomysł.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: