Sebastian Vettel zdominował rywalizację prowadząc od startu do mety w wyścigu o GP Kanady 2018. Emocji w tych zawodach zupełnie zabrakło, a poza kraksą Strolla i Hartleya nie ma nic wartego zapamiętania.
Wyścig o GP Kanady 2018 może śmiało rywalizować o miano najsłabszego w historii F1 na tym torze. Poza wypadkiem na pierwszym okrążeniu tak naprawdę nic się nie działo. Wyprzedzania jeśli były, to tylko pojedyncze. Wszyscy kierowcy jechali podobną strategią. Opony były bardzo wytrzymałe, więc nie miały wpływu na rywalizację. Nie dochodziło do pojedynków, bo albo szybsi kierowcy byli z przodu, albo różnice w tempie były zbyt małe. Samo tempo prezentowane przez czołówkę było bardzo dobre i tym dzisiejszy wyścig różnił się od GP Monaco 2018. Dwa tygodnie temu przebieg rywalizacji był bliźniaczy, ale Daniel Ricciardo mający problemy z silnikiem narzucał bardzo wolne tempo. Jestem bardzo zawiedziony, bo wyścigi w Kanadzie zawsze są ciekawe, dzieją się w nich zaskakujące rzeczy, a na torze nie brakuje ciekawych pojedynków. W tym roku tego wszystkiego zabrakło.
W związku z tym, że wywieszono flagę w biało-czarną szachownicę w złym momencie, to wyścig według oficjalnych procedur zakończył się wcześniej i zaliczono wyniki po 68. z 70. okrążeń. Na szczęście nikt na dwóch ostatnich kółkach nikogo nie wyprzedził. Stracił za to Daniel Ricciardo, który wykręcił wtedy najszybsze okrążenie w wyścigu, co nie zostało zaliczone i to osiągniecie trafiło do Maxa Verstappena. To nie pierwsza taka sytuacja z flagą, a poprzednia miała miejsce w GP Chin 2014. Flagą machała zaproszona celebrytka, ale to jeden z porządkowych dał jej w złym momencie znak, aby to zrobiła. Więc to nie jest jej wina. F1 nie powinna dopuszczać do takich sytuacji.
Pełne wyniki #CanadianGP. #F1PL pic.twitter.com/P4dVOlu8gw
— CyrkF1 (@CyrkF1) 10 czerwca 2018
Jedyne emocje w tym wyścigu były na starcie, gdzie doszło do potężnej kraksy Lance’a Strolla i Brendona Hartleya w wyniku której obaj pożegnali się z wyścigiem, a na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa. Dla mnie był to zwykły incydent wyścigowy, sędziowie również tak to widzieli. Hartley zbyt optymistycznie podszedł do tego ataku, który nie miał szans się powieść. Z drugiej strony Stroll wtedy miał uślizg tyłu, a reszta była formalnością. Nikt nie był tu winny w sensie formalnym. Za to Brendon Hartley może mieć przez to inne kłopoty. Wiemy, że jego pozycja w zespole jest bardzo słaba, a taką kraksą jeszcze ją osłabił. Ciekawe co Helmut Marko teraz wymyśli, bo dla Nowozelandczyka przyszłość w F1 zapowiada się na krótką przygodę.
Vettel dominował od startu do mety. Wypracował sobie szybko przewagę, którą potem kontrolował. Nikt ani przez moment mu nie zagroził. Świetny wyścig Niemca oraz forma jego samochodu w Kanadzie. Ferrari wygrało na torze, który miał paść łupem Mercedesa. Słabiej wypadł Kimi Raikkonen, który stracił jedną pozycję na starcie, a potem został już na szóstym miejscu. Starał się strategicznie ograć Hamiltona, ale zabrakło mu około sekundy, aby się to powiodło. Potem nie miał tempa, aby z nim rywalizować.
Valtteri Bottas pojechał bardzo dobry wyścig. Tylko w samej końcówce mógł czuć się zagrożony, bo nieco zwolnił z uwagi na niski poziom paliwa i dogonił go przez to Verstappen. Hamilton w tym wyścigu był cieniem samego siebie z pozostałych GP Kanady. W wyścigu dodatkowo musiał zjechać na wcześniejszy pit-stop, bo był problem z przegrzewaniem się silnika. Mechanicy zwiększyli szerokość wlotów do chłodnic co potem pomogło z silnikiem, ale przez ten pit-stop i późniejszy błąd na wyjeździe dał się ograć Ricciardo. Mercedes nie może być w pełni zadowolony z wyścigu, ale to także nie jest ich porażka, bo duże punkty wpadły.
Red Bull zaprezentował się z bardzo dobrej strony na silnikowym torze. Notowali dobre tempo i zajęli wysokie pozycje na mecie. Verstappen spędził rywalizację na trzeciej pozycji. Za nim pierwszy w tym sezonie bezbłędny weekend i od razu jest dobry wynik. Ricciardo ograł Raikkonena na starcie, a potem Hamiltona w boksach. Nie miał jednak takiego tempa jak Holender, więc czwarte miejsce to było dla niego maksimum.
Renault umocniło się na pozycji czwartej siły w stawce. Ich straty do czołowej trójki są ogromne, ale przewodzą w „drugiej lidze”. Obaj kierowcy ograli w Kanadzie dzięki strategii Estebana Ocona i dojechali na siódmym i ósmym miejscu. Jedyna warta uwagi sytuacja to restart po zjeździe SC, gdy doszło do kontaktu między Sainzem, a Perezem, na czym ten drugi sporo stracił. Nie było tu jednak przewinienia.
Esteban Ocon zdobył dwa punkty pokazując, że zespół Force India się powoli odbudowuje. Perez nie był w stanie nadrobić pozycji i wrócić do punktowanej dziesiątki po kontakcie z Sainzem. Punktowaną dziesiątkę uzupełnił Charles Leclerc. To nie jest przypadek, że to kolejny raz monakijczyk bardzo dobrze się odnalazł w wyścigu i kolejny raz punktował. Marcus Ericsson natomiast przepadł w ogonie stawki.
Trochę odbudował się Romain Grosjean, który po starcie z końca stawki awansował o kilka pozycji. Można to chyba nazwać najlepszym wyścigiem Francuza w tym sezonie. Udało mu się także dzięki dobrej strategii pokonać zespołowego partnera. Kevin Magnussen był w Kanadzie niewidoczny, trudno mi nawet cokolwiek napisać o jego wyścigu. Pierre Gasly samodzielnie bronił honoru Toro Rosso i całkiem dobrze mu szło. Jedenaste miejsce można uznać za sukces po starcie z końca stawki. Widać, że na tym silnikowym torze spisywali się poprawnie, więc ulepszenia Hondy zdały egzamin.
Zawiódł zespół McLarena. Nie mieli dzisiaj dobrego tempa. Fernando Alonso jechał mimo tego po jeden punkt, ale odpadł z rywalizacji przez awarię wydechu. Vandoorne bardzo szybko zjechał do boksów i spadł na koniec stawki z powodu najechania na odłamki po kraksie. Będąc z tyłu nic nie mógł już osiągnąć. Tradycyjnie najwolniejszy był zespół Williamsa. Siergiej Sirotkin nie miał szans na walkę o cokolwiek i jechał na końcu stawki wyczekując mety. Dwa z trzech najbardziej utytułowanych zespołów w historii F1 w Kanadzie bardzo zawiodły.
Zaktualizowane klasyfikacje generalne kierowców i konstruktorów znajdują się pod tym linkiem.
Teraz czekają nas dwa tygodnie przerwy, a potem w czasie sześciu kolejnych weekendów odbędzie się pięć wyścigów Formuły 1. Maraton zacznie powracająca do kalendarza Francja. Chciałbym się tu mylić, ale tor Paul Ricard moim zdaniem nie zwiastuje ciekawego wyścigu F1. Poza tym zwykle pierwsze wyścigi na danych torach są nudne. Chciałbym się w tej tezie pomylić.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: