Dawno, dawno temu, za górami, za lasami był taki sezon w którym zespół Ferrari dominował w Formule 1 i zdobywał tytuły mistrzowskie. W 2018 roku nic takiego nie ma miejsca, bo w książkowy sposób pokazali jak roztrwonić pojawiające się szanse.
Wyniki wyścigu o GP Japonii 2018 oznaczają definitywne pożegnanie Sebastiana Vettela z tegorocznym tytułem mistrzowskim. Wciąż ma jeszcze matematyczne szanse, ale są one tylko iluzoryczne. Pomyśleć, że kilka tygodni temu Hamilton i Vettel szli w klasyfikacji generalnej łeb w łeb, a lepszym samochodem dysponował zawodnik Ferrari. W klasyfikacji konstruktorów przewaga Mercedesa także jest bardzo duża i podobnie, jak wśród kierowców tylko kataklizm w zespole z Brackley da Ferrari szansę walki o tytuł.
Na początku września opisałem, że tegoroczna droga Ferrari do mistrzowskiego tytułu jest kręta (szczegóły). Pisząc wtedy ten tekst przez myśl by mi nie przyszło, że Ferrari w kolejnych trzech wyścigach roztrwoni swoje szanse na oba tytuły poprzez wyraźne pogorszenie osiągów samochodu. Do błędów strategicznych oraz wpadek kierowców w ostatnim czasie doszły jeszcze problemy z samochodem. Mamy więc komplet problemów. W tym samym czasie Mercedes poprawił samochód, jego kierowcy jeżdżą bezbłędnie i zespołowo, a stratedzy wymyślają optymalne rozwiązania taktyczne.
Problemy z samochodem Ferrari w ostatnich wyścigach
Do wyścigu na torze Monza bolid SF71H był najjaśniejszym punktem tegorocznego sezonu Ferrari. Pion techniczny spisał się z tym projektem niemal idealnie. Przygotowali najmocniejszy silnik w stawce oraz bardzo dobry samochód, który spisywał się optymalnie na każdym torze. Jakby tego było mało, to ten samochód praktycznie nie miał w tym roku żadnej awarii. Kierowcy mogli walczyć o najwyższe pozycje w każdy weekend z wyjątkiem sytuacji gdy padał deszcz. W kilku przypadkach roztrwonili szanse na bardzo duże punkty przez swoje błędy lub wpadki strategiczne, ale nie przez samochód. Piętą achillesową były tylko warunki deszczowe, gdzie zawodnicy Mercedesa zawsze zyskiwali przewagę.
Wszystko posypało się w Singapurze. Ferrari było tam faworytem, a mimo tego przegrali i to bardzo zdecydowanie z Mercedesem. W Rosji było podobnie, a w Japonii tylko nieco lepiej, ale wciąż źle. Przyczyną tej sytuacji nie jest nowy czujnik pomiarowy w jednostce napędowej. FIA wprowadziło nowe metody pomiaru na przełomie czerwca i lipca, ale od tego czasu według słów Charliego Whitinga nic nowego się nie pojawiło. Maurizio Arrivabene grzmiał w mediach podczas GP Japonii, że takie informacje nie powinny wyciekać, ale nie potwierdził, że coś zmieniło się w ostatnich dniach ze strony FIA. Brak przewagi mocy w połowie prostych nad rywalami, który był obserwowany w danych GPS w połowie tego sezonu zniknął od Singapuru. Przyczyną nie jest czujnik, a prawdopodobnie konieczność oszczędzenia jednostki napędowej. Ferrari wprowadziło silnik numer trzy w Belgii i musiałby on wytrzymać dziewięć weekendów wyścigowych. Nie jest to realne, więc na pewno żonglują częściami (jak wszystkie zespoły) i w niektórych wyścigach korzystają ze starszego i słabszego silnika (Singapur to naturalny kandydat na taki ruch). Jednostka napędowa Mercedesa zawsze była bardziej wytrzymała, więc moim zdaniem brak różnicy w mocy wynika z tego, że Ferrari musiało zmodyfikować oprogramowanie lub rzadziej używają najmocniejszych ustawień, a Mercedes nie ma z tym problemu. Poza tym różnica po stronie silnika była w okresie wakacyjnym szacowana na 10-15 KM – to nie jest przepaść, której nie da się nadrobić samochodem.
Jakby tego było mało, to szereg poprawek aerodynamicznych wprowadzonych w Singapurze pogorszył samochód. Stąd tak nagły i zaskakująco słaby wynik w tamtym Grand Prix i początek kryzysu formy. Ferrari w Singapurze wprowadziło zmodyfikowane tylne zawieszenie oraz nowe tylne skrzydło. Te elementy zniknęły z samochodu od trzeciego treningu w Japonii. Daniił Kwiat w symulatorze w Maranello wykonał w piątek (gdy odbywały się treningi na Suzuce) porównanie obu pakietów i okazało się, że nowy jest gorszy niż poprzedni. Dlatego Ferrari zmodyfikowało samochody na sobotnie kwalifikacje na Suzuce. To miało dać im szansę walki z kierowcami Mercedesa, a raczej z Valtterim Bottasem, bo Hamilton był w ten weekend w innej lidze. Nie zobaczyliśmy czy faktycznie tak by się stało po błędach zespołu i kierowców w Q3. Z dużego pakietu poprawek wprowadzonego w ostatnich wyścigach ostało się tylko przednie skrzydło.
Prawdopodobnie w Ferrari doszło do najgorszej sytuacji jaka może przytrafić się zespołowi F1, czyli mieli pozytywne dane w fabryce, ale po wyjeździe na tor dane były niejednoznaczne i nie wiedzieli czy warto dalej korzystać z nowych części czy lepiej wrócić do starych. Ferrari nie wycofało się ze zmian wprowadzonych w Singapurze, bo czekali na kolejne nowe części w Rosji. Dopiero po tym wyścigu, gdy znowu była klapa, to zaczęli myśleć o tym co poszło nie tak.
Mercedes zrobił kilka kroków do przodu
Różnica między Ferrari a Mercedesem tak znacząco wzrosła w ostatnim czasie z dwóch powodów. Po pierwsze Ferrari tymi „poprawkami” popsuło swój samochód. Po drugie w tym samym czasie Mercedes miał bardzo ważne zmiany w samochodzie, które w pełni zadziałały. Mercedes teraz lepiej obchodzi się z oponami bez względu na rodzaj mieszanki i temperaturę nawierzchni, a także poprawił trakcję oraz tempo w wolnych zakrętach. To oznacza, że wyeliminowali wszystkie słabe punkty tegorocznego samochodu. Mercedes od początku roku miał bardzo mocny bolid, ale nie byli w stanie wyciągać z niego 100% na każdym torze i w każdych warunkach pogodowych. Od Singapuru udaje im się wyciągać 100% cały czas. Na Suzuce byli najlepsi w kwalifikacjach gdy było zimno, a wyścigu gdy temperatura była wyższa o kilkanaście stopni, to ich przewaga się utrzymała. Skutkiem ubocznym tych prac Mercedesa będzie opóźnienie projektu kolejnego bolidu, bo wyraźnie widać, że poświęcili duże środki na tegoroczny samochód.
Czy porażka doprowadzi do zmian w Ferrari?
Posada Maurizio Arrivabene jest zagrożona od ponad roku. Po klęsce w tegorocznym sezonie, gdy zespół popełniał tyle błędów strategicznych trudno oczekiwać, aby utrzymał się on na stanowisku szefa zespołu. Wdrożony zostanie pewnie plan Sergio Marchionne, czyli awans Matti Binotto do roli szefa zespołu, a nie szefa tylko pionu technicznego. To wydaje się być dobrym pomysłem, bo pod rządami Binotto Ferrari zaczęło przygotowywać bardzo dobre samochody. Media plotkują, że między oboma Panami od dawna trwa wewnętrzny konflikt, a jeśli to jest prawda, to tym bardziej ktoś musi odejść.
Tegoroczny sezon bardzo osłabił pozycję Sebastiana Vettela w zespole. Niemiec popełnił sporo błędów i sam pozbawił się wielu punktów. Włoskie media bardzo go krytykują. W ostatnim czasie ta krytyka jest powiedziałbym nawet zmasowana. Doszło nawet do tego, że Vettel musiał zapewniać, że wypełni kontrakt z Ferrari (ma jeszcze dwa lata). Vettel przeszedł do Ferrari, bo chciał udowodnić, że jego cztery tytuły mistrzowskie w Red Bullu były jego zasługą, a nie tylko najlepszego samochodu. Jak na razie tego nie potwierdził, a takie wpadki jakie przytrafiły mu się w tym roku osłabiają jego pozycję w świecie F1. Vettel to jeden z najlepszych kierowców w stawce, który ma jedną wadę: często gubi się w pojedynkach jeden na jeden. Jego czteroletnia przygoda z Ferrari robi się rozczarowująca, ale nie jest jeszcze całkowitą klapą. Za rok jego partnerem będzie Charles Leclerc i to będzie bardzo ciekawa rywalizacja. Vettel musi pokazać kto tu rządzi i wyraźnie pokonać młodego zawodnika z Monako. Jeśli różnica między nimi będzie niewielka lub to Leclerc okaże się lepszy, to będziemy mogli otwarcie mówić o tym, że przygoda Vettela w Ferrari się kończy.
Ferrari musi w dobrym stylu zakończyć ten sezon bez wpadek zespołu ani kierowców. Brak poprawy w czterech ostatnich wyścigach da mediom okazję do dalszej zmasowanej krytyki, a nowe szefostwo będzie musiał doprowadzić do większych zmian. Robienie zmian pod presją mediów nie jest dobre, lepiej na spokojnie wszystko zaplanować. Za rok mamy nowe reguły techniczne, więc warto byłoby aby Ferrari szybko przerzuciło wszystkie siły na kolejny rok. Jeśli będą chcieli do końca rozwijać tegoroczny bolid, to na pewno odbije się to na przygotowaniach do kolejnego sezonu.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: