Epidemia koronawirusa negatywnie wpłynie na światową gospodarkę w tym na Formułę 1. Zarówno Liberty Media jak również zespoły muszą liczyć się ze stratami finansowymi, które mogą być bardzo poważne.
Sytuacja gospodarcza na świecie będzie bardzo zła w kolejnych miesiącach. Nawet zakładając szybkie zakończenie epidemii, to jest wiele branż, które odczują to bardzo poważnie. Nie będę się rozwodził ogólnie nad gospodarką, bo tym zajmują się inne media. Skupię się na F1. Wszystkie serie wyścigowe świata mocno odczują przerwę w rozgrywaniu zawodów. Zakładając optymistyczny scenariusz szybkiego końca epidemii, to ludzie na pewno nie będą tak chętni do udziału w masowych wydarzeniach jakimi są wyścigi samochodowe jak dawniej. Sprzedaż biletów spadnie, a to odczuje cały sport. Wychodzenie z kryzysu potrwa latami.
Budżet Formuły 1
Rok 2019 był rekordowy dla finansów całej Formuły 1. Liberty Media pochwaliło się przychodami na poziomie 2 022 mln $ po wzroście o 11%. Po raz pierwszy od kilku lat F1 wypracowała zysk – 17 mln $. Dobre wyniki finansowe oznaczały, że zespoły F1 podzieliły miedzy sobą w ramach premii rekordowe 1 012 mln $.
Przychody Formuły 1 składają się z czterech głównych części: opłaty od telewizji (38% ogółu przychodów w 2019 roku), opłaty licencyjne od torów (30%), wpływy od sponsorów (15%) oraz pozostałe przychody – 7%. To oznacza, że w 2019 roku F1 zainkasowała: 768 mln $ od telewizji, 606 mln $ od torów, 303 mln $ od sponsorów oraz 141 mln $ pozostałych przychodów. Kontrakty telewizyjne z tego co udało mi się dowiedzieć są podpisywane na cały sezon. Ich wartość może być obniżona jeśli liczba wyścigów spadnie poniżej pewnego poziomu i jest to prawdopodobnie liczba 16 wyścigów. Tą wartość traktujcie orientacyjnie. Z opłatami od torów sytuacja jest prosta. Jeśli wyścigu nie ma, to nie ma też pieniędzy. Większość wpłat od sponsorów jest zależna od wyścigów, bo te firmy reklamują się na torach i mają takie umowy. Pozostałe przychody pochodzą z różnych źródeł, ale także są w dużej części połączone z liczbą wyścigów.
Każdy odwołany wyścig, to konkretne straty finansowe dla Liberty Media. Na ten moment mamy odwołane GP Australii, a to oznacza 30-35 mln $ mniej w ramach opłaty licencyjnej plus kilka / kilkanaście milionów od sponsorów, a także np. brak wpływów z biletów do Paddock Club. Spokojnie możemy założyć, że brak tego wyścigu oznacza 50-60 mln $ strat.
Przełożone są wyścigi w Bahrajnie, Wietnamie i Chinach. To są jedne z najbardziej wartościowych wyścigów w sezonie z opłatami licencyjnymi na poziomie odpowiednio: ponad 40 mln, 40-50 mln i ponad 30 mln $. Gdyby te trzy wyścigi w ogóle nie doszły do skutku, to wraz z innymi utraconymi przychodami oznacza to ponad 150 mln $ mniej w budżecie.
Zespoły F1 dzielą między sobą 63% zysku F1 plus specjalny bonus Ferrari. W dużym uproszczeniu w ostatnich latach zespoły dostawały około połowę ogólnych wpływów F1. Możemy więc sobie na potrzeby tych szacunków liczyć, że połowa z tego co traci F1, to są pieniądze które dostałyby zespoły. Sposób podziału jest złożony, więc zespoły które miały lepsze pozycje w ostatnim sezonie stracą więcej, a te słabsze mniej.
Liberty Media, jak również zespoły na pewno są ubezpieczone. Trudno powiedzieć czy te ubezpieczenia obejmują również taką sytuację jaką mamy teraz na świecie. Jeśli obejmują, to nie wiemy ile procent kwot uda się odzyskać.
Trudna sytuacja zespołów
Zespoły F1 wydają najwięcej pieniędzy bezpośrednio przed startem sezonu. Wtedy fabryki pracują pełną parą, przygotowywane są samochody i części zamienne. Sprzęt jest wysyłany na zamorskie wyścigi oraz rezerwowane są podróże dla zespołów na kilka miesięcy do przodu.
Mniej wyścigów w kalendarzu oznacza, że zespoły dostaną mniej pieniędzy od F1 w ramach podziału zysków. Prawdopodobnie stracą także część wpływów od własnych sponsorów, bo te na pewno w jakimś stopniu są uzależnione od liczby wyścigów. Zespoły wciąż muszą utrzymywać fabryki i płacić ludziom. W fabrykach mniej się będzie działo, bo produkcja części mocno wyhamuje, bo nie są one teraz potrzebne. Nie wiadomo jak zespoły podejdą do przygotowania ulepszeń dla tegorocznych samochodów i czy będą intensywnie pracować nad bolidami na 2021 rok, gdy w obecnej niepewnej sytuacji na świecie nie wiadomo czy kolejny sezon ruszy zgodnie z planem. Zespoły zyskują na tym, że nie muszą jeździć na tory, ale na pewno część pieniędzy przepadnie, bo bilety lotnicze i hotele były opłacone. Wyjazd do Australii dla wszystkich oznacza spore straty, bo koszty zostały poniesione, a nie będzie z tego dochodów.
Podsumowanie i prognoza
Jeżeli sezon F1 ruszy pod koniec maja / na początku czerwca i uda się do końca roku rozegrać 18-19 wyścigów, to Liberty Media oraz zespoły odczują to finansowo, ale nie będzie to coś dramatycznego. Premie dla zespołów spadną o kilka – kilkanaście milionów dolarów na stajnię. Zespoły będą mieć także mniejsze wpływy od sponsorów. Mniejsze stajnie obetną budżety na poprawki do samochodów i produkcję części, a duże dostaną większe dopłaty od właścicieli. Uda się więc przejść przez ten kryzys i wrócić do normalności.
Jeżeli epidemia koronawirusa się przeciągnie, to sytuacja w F1 zacznie robić się bardzo zła. Mniejsze zespoły bez bogatego właściciela jak Williams będą w bardzo trudnej sytuacji. Sytuacja gospodarcza na świecie będzie zła, więc duże globalne firmy będą cięły swoje wydatki. Marketing zawsze jest pierwszą rzeczą do robienia cięć, a zespoły F1 są uzależnione od sponsorów. Nie wiadomo także co w takiej sytuacji z firmami, które są właścicielami zespołów, jak one przetrwają kryzys. Zespoły będą w tym i w kolejnych latach zarabiać mniej od sponsorów i spadną premie od FOM. Będą musiały być wprowadzone spore cięcia w wydatkach i zwolnienia pracowników.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: