Przykład GP Francji na torze Paul Ricard, które wypadło z kalendarza pokazuje, że organizacja wyścigu F1, to bardzo trudne zadanie. Francja za kulisami coraz intensywniej stara się przygotować nową ofertę z innym torem i z mocno zmienionym podejściem.
Wyścigi Formuły 1 o GP Francji były obecne od samego początku w kalendarzu F1. Samo określenie „Grand Prix” pochodzi z języka francuskiego, bo tam zaczęto organizować pierwsze wyścigi samochodowe. W 1906 roku odbyło się pierwsze Grand Prix Francji. W kalendarzu F1 ten wyścig był obecny od 1950 do 2008 roku jedynie z przerwą w 1955 roku, gdy odwołano zawody po tragicznych wydarzeniach w trakcie Le Mans 24. Po sezonie 2008 Francja zniknęła z kalendarza, bo Bernie Ecclestone krytykował peryferyjne położenie Circuit de Nevers Magny-Cours, liczył na wyścig uliczny w Paryżu (lub w Disneylandzie), a także oczekiwał znacznie większej opłaty licencyjnej. Wtedy nadszedł dodatkowo globalny kryzys finansowy, a francuska federacja sportów motorowych wycofała swoje wsparcie finansowe, więc GP Francji zniknęło z Formuły 1. To było bardzo ważne wydarzenie, bo F1 i Francja były nierozłącznie związane, ale później kibice się przyzwyczaili, podobnie było z Niemcami.
Nieudany powrót GP Francji na tor Paul Ricard
Po wielu latach rozmów, różnych ofert i propozycji, Bernie Ecclestone w grudniu 2016 roku podpisał pięcioletni kontrakt na GP Francji na torze Paul Ricard, który obowiązywał od 2018 roku. Za tym projektem stał polityk, Christian Estrosi, który jest fanem sportów motorowych, sam brał w młodości udział w wyścigach motocyklowych. Estrosi zorganizował wsparcie finansowe od kilku lokalnych samorządów w wysokości 14 mln euro rocznie. Wtedy koszty corocznej organizacji wyścigu F1 szacowano na 30 mln euro, a brakujące 16 mln miało pochodzić ze sprzedaży biletów oraz od sponsora. Szacowano, że kibice, którzy przyjadą na tor w liczbie 65 000, zostawią w regionie 65 milionów euro rocznie. Tor Paul Ricard należy do funduszu powierniczego rodziny Ecclestone, z którym Bernie oficjalnie nie miał nic wspólnego, a wszystkim zarządzała jego była żona. Oczywistym był fakt, że to powiązanie pomogło dopiąć umowę. Tor został zmodernizowany na potrzeby F1, bo wcześniej praktycznie nie było na nim trybun i infrastruktury dla kibiców. Cały plan wydawał się bardzo logiczny, szczególnie że były to czasy, gdy w stawce był francuski zespół i młodzi kierowcy.
Teoria to jedno, a praktyka to drugie. Pierwsze GP Francji w 2018 roku przyciągnęło przez weekend 150 000 kibiców, ale nie sprzedano wtedy kompletu biletów. Odczucia kibiców były złe, bo były bardzo duże problemy z dojazdem. Tor Paul Ricard jest położony w takim miejscu, że nie ma do niego dróg zdolnych pomieścić tyle tysięcy samochodów. W 2019 roku frekwencja spadła do 130 000. W 2020 roku z powodu pandemii koronawirusa odwołano wyścig, a w 2021 roku wpuszczano tylko 15 000 osób dziennie. W 2022 roku była rekordowa frekwencja, 200 000 kibiców przez weekend, w tym 70 000 w niedzielę (powiększono trybuny), ale to nic nie zmieniło. Wcześniejsze wyścigi przyniosły straty finansowe, doszło do zawirowań politycznych, nie było zgody na dalsze finansowanie ze strony wszystkich samorządów. Dla Liberty Media wyścig w tym miejscu nie był priorytetem, mieli ciekawsze kandydatury, więc po sezonie 2022 wyścig we Francji wypadł z kalendarza. Odbyły się tylko cztery wyścigi, mimo że planowano pięć.
Kontrakt z F1 pozostawił za sobą 27 mln euro długów. Trwają ciągle spory polityczne na temat tego, kto te długi ma spłacić (Źródło). Pierwotne założenia finansowe były zbyt optymistyczne, były możliwe do spełnienia jedynie przy pełnych trybunach przez pięć lat, do czego nie doszło. Wykończyła ich najbardziej pandemia koronawirusa i ograniczenia dla kibiców. Szans na powrót F1 na tor Paul Ricard nie ma żadnych, ale możliwe są inne kierunki, które w ostatnim czasie stają się coraz bardziej widoczne.
GP Francji stara się o powrót do Formuły 1
Christian Estrosi nie ustaje w staraniach o organizację zawodów Formuły 1 we Francji. Rzadko w temacie F1 chwalę polityków, ale jego działania faktycznie pomagają. Kilka lat temu ściągnął F1 na tor Paul Ricard, a obecnie podchodzi do sprawy inaczej. Estrosi skontaktował się z Emmanuelem Macronem i zyskał jego wsparcie dla projektu GP Francji F1. Prezydent Francji zlecił Estrosiemu i Nicolasowi Deschaux (szef francuskiego automobilklubu) prowadzenie rozmów z Liberty Media. Aktualnie jest to ogólnie projekt „GP Francji” bez powiązania z konkretnym torem, ale są tutaj co najmniej trzy kandydatury. Jeżeli jest wsparcie prezydenta, automobilklubu i obrotnego lokalnego polityka (Estrosi to obecnie burmistrz Nicei), to może się z tego zrobić ciekawy projekt z odpowiednim wsparciem finansowym. Zakulisowe rozmowy z Liberty Media trwają, ale obecnie brakuje konkretów, najwcześniej można mówić o powrocie do Francji w 2025 roku. Liberty Media szykuje spore przetasowanie wśród europejskich zawodów, które prawdopodobnie doprowadzi do rotacyjnej organizacji. Wkrótce wygasają umowy zawodów we Włoszech (oba tory), Holandii, Belgii i Hiszpanii. Madryt ma bardzo mocną kandydaturę i chce zostać gospodarzem GP Hiszpanii. W Niemczech rośnie wola organizacji zawodów, niewykluczone że sama F1 się tym zajmie, albo pomoże Audi. Francja wpisuje się w ten sam horyzont czasowy, więc jest zbyt dużo kandydatów w stosunku do liczby miejsc.
Medialnie od kilku miesięcy głównym kandydatem jest projekt ulicznego toru w Nicei, ale jest to jak na razie projekt wirtualny. Nie pojawiły się żadne szczegóły, nie mówiąc już o nitce toru. Liberty Media na pewno byłoby zainteresowane takim obiektem, bo to wpisuje się w ich strategię. Z drugiej strony przy finansowych wyzwaniach, jakie są związane z zawodami F1, przygotowanie nowego toru za grubo ponad 100 mln euro, to niepewny projekt. Nicea jest wśród samorządów spłacających długi pozostawione przez wyścigi na Paul Ricard, co utrudnia sprawę. Tutaj musiałoby się pojawić konkretne wsparcie rządowe.
W ostatnich tygodniach największa sportowa gazeta we Francji L’Equipe podała, że tor Magny-Cours włączył się w rozmowy w sprawie reaktywacji GP Francji. Magny-Cours posiada cały czas najwyższą kategorię FIA, więc bez problemu mógłby ponownie gościć F1. Burmistrz miasta Nevers Denis Thuriot, gdzie zlokalizowany jest ten tor, ma pod koniec sierpnia zaplanowane rozmowy z francuskim ministrem sportu. Ten tor nie słynął nigdy z ciekawych zawodów F1, bo jest bardzo kręty, ale współczesne bolidy spisywały by się tam lepiej. Problemem jest peryferyjne położenie, tam zawsze był problem z dojazdem i noclegami. Liberty Media nie lubi torów, które mają taką lokalizację, wolą obiekty uliczne lub położone obok dużych miast. Magny-Cours jest również zainteresowane rotacyjną organizacją wyścigu z innym francuskim torem.
Trzecim kandydatem byłby tor Le Mans i jego krótka nitka, ale wymagana byłaby duża przebudowa. Ten obiekt nie spełnia wymogów F1, a krótka nitka „Bugatti Circuit” znana m.in. z zawodów MotoGP, nie nadawałby się dla F1. Musiałby tam powstać jakaś nowa nitka z myślą o F1. Natomiast nie wydaje się, że taki projekt jest możliwy do wykonania i czy miałby sens dla właścicieli toru, gdzie priorytetem jest coroczny wyścig 24-godzinny. Z perspektywy historyczno-wizerunkowej dla Liberty Media byłby to bardzo dobry kandydat, nie byłby problem z kibicami, dla których jest tam wiele miejsca.
Podsumowanie
Wola polityczna to jedno, ale problemem jest lokalizacja. Jeśli GP Francji ma powrócić do F1, to na tor, który zagwarantuje ciekawe wyścigi i pomieści wielu kibiców. W tym momencie brakuje takiego pewniaka i muszą się tym zająć w pierwszej kolejności, chcąc zainteresować Liberty Media swoją kandydaturą. Kalendarz F1 jest pełny, a kolejni kandydaci się zgłaszają, więc trzeba mieć ciekawy projekt.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: