Kierowcy Mercedesa zdominowali wyścig o GP Hiszpanii 2019 dowożąc do mety kolejny dublet. Ich wewnętrzna rywalizacja rozstrzygnęła się w pierwszym zakręcie i zwycięsko wyszedł z niej Lewis Hamilton. Ogółem wyścig był nudny i przewidywalny.
Mercedes cały czas poprawia rekordy Formuły 1 i nie zamierza ani na moment odpuścić. Zdominowali kolejny wyścig w tym roku nie dając swoim rywalom żadnych szans. Kierowcy srebrnych bolidów mieli bardzo dobre tempo na obu mieszankach opon, a jedyne zagrożenie pojawiło się w pierwszym okrążeniu. Sebastian Vettel odważnie zaatakował po zewnętrznej, ale jego manewr się nie powiódł. W tym samym momencie Hamilton ograł Bottasa i do końca wyścigu kierowcy Mercedesa jechali pewnie na prowadzeniu. Wyścig był przewidywalny i nudny, a poza startem jedyne nieoczekiwane wydarzenie, to kolizja Strolla i Norrisa oraz związany z tym wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
Mercedes dominuje
Lewis Hamilton odrobił zadanie domowe i nieprzypadkowo w sobotę wyszedł z pomieszczeń zespołu na torze o 21:40. Jak pisałem w podsumowaniu kwalifikacji musiał zrozumieć po sobotniej wyraźnej porażce, że zagrożenie ze strony Bottasa jest w tym roku realne i trzeba się postarać, aby z nim wygrywać. W niedzielę lepiej wystartował, a potem nie odpuścił w pierwszym zakręcie co dało mu prowadzenie, którego nie oddał ani na chwilę do mety. Jego tempo było bardzo dobre, więc zwycięstwo było później niezagrożone.
Valtteri Bottas przegrał rywalizację na pierwszym zakręcie, a potem nie miał argumentów, aby postarać się odzyskać zwycięstwo. Circuit de Barcelona-Catalunya to nie jest tor, gdzie wyprzedzanie w F1 jest proste, więc szanse na rywalizację wewnętrzną w Mercedesie na dystansie wyścigu były bardzo niewielkie. Kluczowy był start, a potem sytuacja mogła ulec zmianie tylko w wyniku zdarzeń losowych lub błędów.
Confirmation of another 1-2 for @MercedesAMGF1
That’s five in a row, tying the all-time record for consecutive 1-2 finishes 👏#F1 #SpanishGP 🇪🇸 pic.twitter.com/ceP72v8LlR
— Formula 1 (@F1) 12 maja 2019
Rywalizacja Red Bulla z Ferrari
Max Verstappen finiszował na najniższym stopniu podium, co musi odbierać jako sukces. Red Bull miał bardzo dobre tempo na tym torze na długich przejazdach i Holender wykorzystał je w wyścigu. Decydujący był start, bo Verstappen wykorzystał szeroki wyjazd Vettela w sekwencji zakrętów 1-2, aby go wyprzedzić. Jechał później na trzeciej pozycji co pozwoliło mu utrzymywać dobre tempo w czystym powietrzu. Holender od początku planował strategię dwóch pit-stopów, co okazało się trafną decyzją. Kierowca Red Bulla nie był realnie zagrożony przez kierowców Ferrari, nawet po zjeździe z toru samochodu bezpieczeństwa, co pokazuje, że w wyścigu ten zespół był lepszy.
W Ferrari kolejne rozczarowanie. Słaba forma w Hiszpanii sprawia, że zespół musi poważnie zastanowić się czy ich tegoroczny bolid nie wymaga gruntownych zmian. W miniony weekend bardzo odstawali w zakrętach, a jak wynika z danych, nawet Haas momentami ich wyprzedzał w tych obszarach. Vettel trochę zbyt optymistycznie zaatakował na starcie przez co stracił pozycję na rzecz Verstappena, a to wymusiło u niego jazdę na dwie zmiany opon. Później w Ferrari dwukrotnie (w obie strony) doszło do wymiany pozycji, bo kierowcy jechali na różne strategie. Nie zrobiły one żadnej różnicy, bo Vettel i Leclerc byli po prostu zbyt wolni aby walczyć z Holendrem.
Pierre Gasly tradycyjnie odstawał i szóste miejsce, to maksimum co mógł wyciągnąć. Francuz w tym roku za dużo traci do Verstappena. Musi poprawić formę, bo inaczej Helmut Marko doprowadzi do zamiany i awansuje w jego miejsce po sezonie jednego z kierowców Toro Rosso.
Zaktualizowane klasyfikacje generalne kierowców i konstruktorów znajdziecie pod tym linkiem.
Omówienie pozostałych zespołów i kierowców
Haas był czwartą siłą w Hiszpanii, ale nie wykorzystali w pełni swojego potencjału. W pierwszej fazie wyścigu jechali na miejscach 7-8, ale problemy pojawiły się po zjeździe samochodu bezpieczeństwa. Kierowcy ostro ze sobą walczyli w pierwszym zakręcie na granicy kolizji. Romain Grosjean przegrał ten pojedynek, a przez szerokie wyjazdy poza tor stracił dwie kolejne pozycje i uratował tylko jeden punkt. Szefostwo zespołu nie było zadowolone z zachowania swoich kierowców.
Carlos Sainz pojechał dobry wyścig i zdobył cztery punkty. Hiszpan jechał przez cały czas w okolicy punktów, a dzięki strategii i udanym manewrom wyprzedzania wywalczył ósme miejsce. Lando Norris zanotował za to słaby wyścig, prawdopodobnie był to jego najsłabszy weekend w F1 w karierze. Najpierw stracił kilka pozycji na pierwszym okrążeniu i wypadł z gry o punkty, a na koniec odpadł z rywalizacji po kolizji z Lancem Strollem.
🇪🇸🍩strategy.#SpanishGP #Fit4F1 pic.twitter.com/TkgJIiNYIv
— Pirelli Motorsport (@pirellisport) 12 maja 2019
Bardzo rozczarowany musi być zespół Toro Rosso. Na wyciągnięcie ręki mieli szansę na finisz w punktach obu kierowców, ale zawalili samodzielnie wszystko w alei serwisowej. Obaj kierowcy zostali wezwani na drugie pit-stopy w czasie neutralizacji na tym samym okrążeniu. Mechanicy nie byli gotowi i każdy z zawodników stracił wtedy ponad 10 sekund. Alexander Albon z tego powodu wypadł z punktowanej dziesiątki i nie udało mu się tej pozycji odzyskać. Daniił kwiat jechał na ósmym miejscu, bo wcześniej wyprzedził Magnussena, ale przez to zamieszanie stracił pozycje i musiał ponownie walczyć o punkty. Ostatecznie skończył wyścig na dziewiątej pozycji. Kwiat przez cały weekend imponował i ma ode mnie wyróżnienie.
Wizyta w Hiszpanii okazał się klęską dla Renault. Zespół mocno rozczarował, a ich forma daleka jest od oczekiwań. Hulkenberg po starcie z alei serwisowej jechał na jeden pit-stop odwrotną strategią i być może zakręciłby się w okolicy punktów, gdyby nie wyjazd SC. Daniel Ricciardo jechał poza punktami próbując strategii jednego pit-stopu. Trudno powiedzieć czy ta strategia dałaby mu punkty, gdyby nie SC. Fakty są takie, że tempo Renault było wolniejsze niż zespołów, które w wyścigu punktowały.
Na tarczy z Hiszpanii wraca stajnia Alfa Romeo. Kimi Raikkonen stracił wiele pozycji na starcie. To w jego przypadku było decydujące, bo tym razem nie było w bolidzie tempa do walki o punkty, więc będąc tak daleko na pierwszym okrążeniu nie miał szans na dobry wynik. Antonio Giovinazzi zastosował bardzo dziwną strategię opartą o bardzo szybki zjazd po nowe opony już na szóstym kółku, ale to okazało się dużym błędem. Zjechał drugi raz po opony tuż przed wyjazdem SC co jeszcze osłabiło jego szanse. Włoch kolejny raz finiszował za Finem, a w tym wypadku decydująca była błędna strategia.
Zbyt wolni w wyścigu byli kierowcy zespołu Racing Point i ani przez moment nie było widać jakichkolwiek szans na punkty. Zespół miał cały weekend problemy z mocno zmienionym bolidem. Kluczowe będą dla nich nadchodzące testy, bo muszą znaleźć optymalne ustawienia. Lance Stroll dodatkowo odpadł z wyścigu po kolizji z Lando Norrisem, która doprowadziła do wyjazdu SC. Był to incydent wyścigowy, bo obaj kierowcy zbyt optymistycznie podeszli do rywalizacji między sobą.
Williams tradycyjnie ukończył wyścig na końcu stawki. Po cichu liczyłem, że na tym torze po udanym starcie napsują trochę krwi innym zawodnikom, ale nic takiego się nie stało. Bardzo odstają tempem od reszty stawki i w czystym wyścigu nie mają na nic szans. George Russell wyprzedził Roberta Kubicę na 11. okrążeniu, co Polak wytłumaczył tym, że akurat był skoncentrowany na zmianie ustawień na kierowcy według wskazówek swojego inżyniera. Russell potem zyskał nad nim bezpieczną przewagę. Williams starał się jechać na jeden pit-stop, ale zauważyli, że to nie będzie realne, więc wyjazd SC był im na rękę. Dzięki temu mogli się także oddublować, bo po 2/3 dystansu tracili aż dwa okrążenia do lidera. Łatwo policzyć, że bez SC byli zagrożeni trzema dublami.
Podsumowanie
Wyścig o GP Hiszpanii 2019 przebiegł bez historii. Nie dostarczył pamiętnych ani zaskakujących wydarzeń. Teraz przed kierowcami F1 dwudniowe testy (składy) na tym samym torze, a za dwa tygodnie czeka ich wizyta w Monaco. To również tor, gdzie nie należy oczekiwać fajerwerków. Możemy liczyć tylko na jakieś niespodziewane wydarzenia w związku z dużym ryzykiem kraks. Mercedes rozpoczął sezon koncertowo i w Monaco będą ponownie faworytem.
Bardzo możliwe, że był to ostatni wyścig F1 na torze Circuit de Barcelona-Catalunya w perspektywie kilku lat. Czy będę żałował tego obiektu? Odpowiedź jest prosta: nie będę żałował. Wyścigi F1 w tym miejscu zwykle są bardzo nudne, a układ toru powoduje, że nie ma co liczyć na wiele pojedynków i manewrów wyprzedzania. Otwartym pozostaje pytanie czy tor Zandvoort w Holandii będzie pod tym względem lepszy dla F1? Coś czuję, że będzie bardzo podobny.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: