McLaren jest w trakcie odbudowy, która potrwa jeszcze nawet kilka lat. Pierwsze pozytywne oznaki poprawy formy widać na początku sezonu 2019, ale aby w przyszłości mogli realnie myśleć o walce o tytuł mistrzowski, to muszą mieć dostęp do fabrycznego silnika. Tutaj pojawia się problem.
W McLarenie zrozumiano w trakcie sezonu 2018, że ich pion techniczny odstaje od najlepszych zespołów. Wcześniej słabsze wyniki tłumaczyli niedostatecznie mocną jednostką napędową Hondy, ale gdy stracili tę wymówkę, to w minionym roku wyszły na wierzch skrywane problemy. Nie będę teraz do tego ze szczegółami wracał, ale istotne jest to, że kierownictwo firmy zrozumiało sedno problemów. W minionym roku doszło to kilku istotnych zmian personalnych, które kontynuowane były w ostatnich tygodniach. Od połowy marca nowym dyrektorem technicznym jest James Key, a od dosłownie kilku dni nowym szefem zespołu Andreas Seidl. Trudno o lepszych ludzi na te dwa stanowiska, więc to są dla McLarena wzmocnienia. Efekty najnowszych zmian personalnych nie będą raczej szybko widoczne, bo dopiero w nowym sezonie. Zak Brown oddał władzę nad zespołem F1 ludziom, którzy się na tym znają, a sam będzie wszystko nadzorował oraz dalej zajmował się kwestiami komercyjnymi (nikt nie pozyskał tylu sponsorów co McLaren w dwóch ostatnich latach), co wychodzi mu bardzo dobrze.
McLaren dobrze rozpoczął sezon 2019, bo przygotowany bolid MCL34 spisuje się do tej pory powyżej oczekiwań. Nie jest to oczywiście tak dobra maszyna jaką dysponują trzy czołowe zespoły, ale McLaren na początku roku radzi sobie w walce o miano najlepszej stajni środka stawki. Mieli trochę pecha na początku roku, więc ich dorobek punktowy powinien być lepszy, a mimo to są na czwartej pozycji. Co najważniejsze z tegorocznym bolidem nie ma żadnego kluczowego problemu, jak w zeszłym sezonie. Dlatego możemy oczekiwać systematycznego rozwoju w kolejnych miesiącach. McLaren po wielu latach uporał się z problemem zbyt dużego oporu, więc spisują się dobrze nie tylko w zakrętach, ale również na prostych. Kierowcy są młodzi i wraz z kolejnymi miesiącami wszystko powinno iść w pozytywną stronę. Na sezon 2020 nie będzie kluczowych zmian w regulaminie, więc ten trend powinien być przez ten czas kontynuowany. Kluczowa dla przyszłości McLarena jest dalsza perspektywa. I na tym się w tym tekście skupię.
Perspektywy dla McLarena i F1 na sezon 2021
Zak Brown mówił w minionym roku, że plan powrotu do walki o tytuł mistrzowski zajmie nawet pięć lat. W tej perspektywie czasowej kluczowy będzie 2021 rok, gdy dojdzie do wielkich zmian w regulaminie technicznym. Po tej rewolucji nie należy spodziewać się większych zmian w kolejnych trzech sezonach. Dlatego jeśli McLaren chce powrócić do walki o tytuł, to już w 2021 roku wypadałoby być bardzo blisko czołówki. Wraz ze zmianami w regulaminie technicznym przyjdą także ograniczenia finansowe, więc kluczowe będzie jak najlepsze rozpoczęcie zmagań w 2021 roku, żeby potem nie musieć gonić rywali co w nowych warunkach będzie utrudnione. Reguły na 2021 rok będą gotowe dopiero za kilka miesięcy i cały czas pojawiają się w ich kontekście nowe pomysły. Dlatego nie da się już teraz prowadzić przygotowań.
Zakładając, że w McLarenie wszystko pójdzie zgodnie z planem i forma bolidu będzie systematycznie rosła, to pozostaje im jeden warunek, który należy spełnić chcąc walczyć o tytuł: pozyskać konkurencyjną jednostkę napędową. W wersji wymarzonej byłby to dostęp w wersji fabrycznej, a tym samym wpływ na jej projekt. W regulaminie technicznym na 2021 rok dojdzie do pewnych zmian w konstrukcji jednostek napędowych, ale nie będzie to rewolucja. Ta decyzja praktycznie blokuje możliwość wejścia do F1 nowego producenta, a jeśli ktoś faktycznie planowałby przygotować nowy silnik, to już musiałby się przygotowywać, a więc my byśmy o tym wiedzieli.
Pozostaje więc czterech obecnych producentów. Wszystkie umowy zespołów klienckich na dostawę jednostek napędowych wygasają po 2020 rok, więc sytuacja na 2021 rok jest w pełni otwarta i może dojść do pewnych zmian w obecnym układzie. Jestem przekonany, że gdy jesienią tego roku dojdzie do zatwierdzenia kompletu reguł na sezon 2021, a zespoły podpiszą własne umowy na starty w F1 w kolejnych latach, to kwestia dostawy silników zrobi się kluczowym tematem. Równoległe rozpoczną się plotki dotyczące najważniejszych kierowców, którym również niemal w komplecie umowy kończą się po 2020 roku.
McLaren potrzebuje konkurencyjnego silnika na 2021 rok
Sytuacja zespołu McLaren w stosunku do podpisania nowej umowy na dostawę jednostek napędowych nie jest otwarta. Obecnie mamy w F1 czterech producentów, ale dwóch z miejsca można wykluczyć. Nie jest możliwe, aby McLaren korzystał z silników Ferrari z bardzo wielu powodów. Trudno także oczekiwać, aby po burzliwym i kosztownym rozwodzie z Hondą podpisali z tym producentem tak szybko nowy kontrakt. Honda współpracuje z zespołami Red Bulla i wszystkie strony są z tego zadowolone. Red Bull nie ma innych opcji poza Hondą, więc jeśli pozostaną w F1 na kolejne lata, to naturalnym scenariuszem będzie kontynuacja obecnego układu. To dodatkowo zablokuje dla McLarena tę możliwość (parę lat temu, gdy Red Bull chciał podpisać umowę z Hondą, to zostało to zablokowane przez McLarena). Dlatego McLarenowi pozostają tylko Renault i Mercedes.
Kontynuacja współpracy McLarena z Renault jest logicznym i najłatwiejszym do przeprowadzenia ruchem. Nie widać obecnie w tym partnerstwie negatywnych emocji, więc obie strony łatwo doszłyby do porozumienia. Jednak czy Renault zagwarantuje dostawę jednostki napędowej na poziomie konkurencji? McLaren potrzebuje takiego silnika, aby myśleć o walce o tytuł. Jeśli silnik będzie odstawał pod względem mocy, to nie nadrobią tej różnicy bolidem. Renault nie odnosi sukcesów w F1 w ostatnich latach, a to sprawia, że nie ma pewności w stosunku do ich długoletniej obecności. Z drugiej strony w obecnej sytuacji nie jest im na rękę umowa z konkurencyjnym zespołem, który ma potencjał aby pokonać ich stajnię fabryczną.
Drugą opcją dla McLarena jest powrót do Mercedesa. Były prowadzone w tej sprawie już rozmowy przed sezonem 2018, ale wtedy nie było szans na ich powodzenie. Na 2021 rok Mercedes na pewno będzie chciał pozyskać dobre zespoły, spełniające ich cele w F1. To otwiera drogę dla McLarena. Problemem jest to, że McLaren nie byłby traktowany tak jak zespół fabryczny. Byliby zawsze o krok z tyłu za zespołem fabrycznym Mercedesa, a taka sytuacja uniemożliwia walkę o tytuł. Gdyby Mercedes podjął decyzję o rezygnacji z wystawiania zespołu fabrycznego i pozostania w F1 tylko jako producent silników (szanse na taki ruch istnieją, ale są bardzo małe), to McLaren byłby naturalnym kandydatem do roli i nowego głównego zespołu.
Jak widać, dla McLarena nie widać dobrej perspektywy na sezon 2021 pod względem jednostki napędowej. Każdy scenariusz jest obarczony dużymi znakami zapytania. W kolejnych miesiącach sytuacja będzie się rozjaśniać, ale już teraz można śmiało napisać, że bez fabrycznej umowy na silniki plan powrotu do walki o tytuł będzie bardzo wątpliwy. Jak sobie z tym poradzą, to się dopiero okaże. McLaren jest już na tyle dużym producentem aut drogowych, że konstrukcja silnika na rzecz F1 miałaby dla nich sens, ale tylko w sytuacji gdy miałyby się pojawić zupełnie nowe silniki. W obecnej sytuacji nie byliby w stanie przygotować jednostki napędowej na poziomie czołówki.
Scenariusz bonusowy
W Internecie od pewnego czasu trafiam na plotki, które obecnie brzmią jak sci-fi, ale o nich wspomnę. Według tych plotek Toyota weszłaby do F1 jako dostawca silników i zawarła umowę z McLarenem. Umowa byłaby szersza, bo obecnie McLaren korzysta z ich tunelu aerodynamicznego. Więc w grę wchodzi nie tylko silnik i pieniądze, ale także współpraca techniczna. Dowodów na takie plotki nie ma, a gdyby to miało nastąpić w 2021 roku, to ich jakieś przecieki by się pojawiły. Dlatego wspominam o tym tylko w ramach ciekawostki. Ściągnięcie do F1 nowego dużego producenta, to byłoby wyjście, ale trudno oczekiwać, aby taki producent z miejsca byłby konkurencyjny.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: