Paul Hembery z Pirelli uważa, że bolidy F1 przyśpieszą w 2015 roku nawet do 3 sekund na jednym okrążeniu. W jego wcześniejszej wypowiedzi, z grudnia 2014 roku była mowa o jednej do dwóch sekund. Bolidy F1 dość spokojnie rozpoczęły sezon 2014, tempo było o ponad 3 sekundy wolniejsze niż w 2013 roku. Ale rozwój w trakcie sezonu był bardzo dynamiczny i pod koniec roku to tempo było już bardzo zbliżone. A na torach gdzie liczy się moc silnika, nawet lepsze.
Poprawa o kolejne trzy sekundy przed startem sezonu spowoduje, że bolidy F1 w 2015 powinny być na poziomie tych z 2013 na torach technicznych, wymagających dużo docisku aerodynamicznego. Oraz szybsze na torach, gdzie liczy się moc silnika.Jakoś krytycy nowych jednostek napędowych V6 Turbo nie zauważają, że dają one więcej mocy niż silniki V8 przy spalaniu paliwa mniejszym o 1/3. Już w zeszłym roku było widać, że prędkości maksymalne są wyraźnie lepsze, niż za czasów silników V8, podobnie jak przyśpieszenie. Ale ograniczenie aerodynamiki, wzrost minimalnej wagi bolidów o 50 kg i bardziej konserwatywne opony spowodowały, że tempo w zakrętach było gorsze. Przed sezonem 2015 minimalna waga wzrośnie o kolejne 10 kg, a zmiany w regulaminie dotyczące nosów również powinny lekko ograniczyć aerodynamikę. Ale z drugiej strony można liczyć na dużą poprawę w kwestii silników. Każdy producent się poprawi. Najwięcej ci, którzy byli z tyłu. Ale nawet Mercedes ma zyskać 50 koni mechanicznym. Dużo większe zrozumienie nowych konstrukcji z uwagi na stabilność regulaminu powinno pozwolić zbliżyć się do granic możliwości bolidów.
Pirelli spodziewa się, że taka poprawa tempa spowoduje, że ich zeszłoroczne częste konserwatywne podejście do wyboru mieszanek opon, w 2015 byłoby podejściem agresywnym. Pirelli na sezon 2015 przeprowadzi niewielkie zmiany w oponach. Celem nadal będą 2 do 3 pit-stopów na wyścig.
FIA od kilku lat systematycznie co roku wprowadza zmiany w regulaminie, które eliminują pojawiające się innowacje. Co doprowadza do spadku tempa bolidów. Inżynierowie co roku odrabiają cześć strat, ale nie wszystkie. Sezon 2015 może być przełomem i przełamaniem tego trendu. Wytrąci to główny argument wielu krytykom F1 – również tych z wewnątrz tego sportu.
Na początku 2014 roku miała miejsce niespotykana nigdzie indziej w sporcie krytyka przez jej uczestników. Bernie Ecclestone, Ferrari czy Sebastian Vettel krytykowali tempo, dźwięk silnika, hybrydową naturę nowych reguł i cokolwiek co akurat się nawinęło. Pamiętam, że krytyka nasiliła się przed GP Bahrajnu, mówiono o konieczności pilnych zmian itd. A wtedy nastąpił znakomity wyścig w Bahrajnie, który na pewien czas zatkał usta krytykom.Takiego wyścigu nie było przez cały 2013 rok. F1 nie ma działu marketingu, praktycznie nie promuje się w innych mediach, nie wspominając o Internecie. A tu jeszcze pojawia się zmasowana krytyka z wewnątrz. Oczywiście krytykowali ci, którzy stracili na zmianie reguł. Na przekór krytyce mieliśmy znakomity sezon. Z kilkoma zapadającymi w pamięć wyścigami, mnóstwem walki na torze i rywalizacji mimo dominacji jednego zespołu. Liczę, że w 2015 roku do Mercedesa dołączy co najmniej jeden zespół i rywalizacja będzie jeszcze bardziej zacięta.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: