Za nami bardzo ciekawy wyścig o GP Włoch 2019. Charles Leclerc wygrał na torze Monza, czym dostarczył mnóstwa radości dla kibiców Ferrari. Leclerc w szybkim tempie wyrósł na lidera zespołu i powstrzymał atakujących go zawodników Mercedesa.
Za nami kolejny bardzo ciekawy wyścig Formuły 1. Od GP Austrii mamy tylko ciekawe zawody z różnych powodów i to samo było na torze Monza. Takie wyścigi F1 chce się oglądać jak najczęściej. Rywalizacja o zwycięstwo trwa do samego końca, kierowcy ze sobą walczą i wyprzedzają. Mamy zróżnicowane strategie, a opony Pirelli sprawiają, że kierowcy mogą dłużej cisnąć, a nie tylko zajmować się zarządzaniem ogumieniem. Wygląda to bardzo fajnie, a do pełni szczęścia brakuje tylko zredukowania różnic w stawce.
🏁 CLASSIFICATION 🏁
Confirmation of @Charles_Leclerc’s victory at Monza, with Mercedes completing the podium#F1 #ItalianGP 🇮🇹 pic.twitter.com/Az1sRZjXo3
— Formula 1 (@F1) September 8, 2019
Walka o zwycięstwo w GP Włoch 2019
Charles Leclerc wygrał drugi wyścig z rzędu, a biorąc pod uwagę słaby wynik Sebastiana Vettela, to jego zwycięstwo zmieni układ w zespole. Leclerc wyrósł na lidera Ferrari i to na niego powinni teraz stawiać. Kierowca z Monako pojechał bardzo dobry wyścig i powstrzymał napierających zawodników Mercedesa. Kluczem do sukcesu była dobra strategia Ferrari i dobór twardej mieszanki na drugi stint. Mercedes starał się atakować, ale cały czas trochę brakowało im prędkości, a Leclerc nie popełnił błędu w kluczowych miejscach.
Leclerc obronił się na starcie, ale później nie był w stanie uciec zawodnikom Mercedesa. Hamilton cały czas trzymał się poniżej dwóch sekund, co zwiastowało, że jest w grze. Mercedes spróbował ograć Ferrari wzywając Hamiltona po nowe średnie opony już na 19. okrążeniu. Leclerc zjechał na kolejnym kółku i dostał opony twarde. Hamiltonowi nie udało się wyprzedzić Leclerca w boksach, ale niewiele mu do tego zabrakło. Brytyjczyk mając do dyspozycji lepsze opony cały czas jechał w zasięgu DRS za Leclerciem. Kilkukrotnie było blisko ataku, ale żadna próba się nie powiodła. W tej rywalizacji były dwa kontrowersyjne momenty, które pokazują przy okazji że podejście sędziów jest łagodniejsze. Leclerc przestrzelił pierwszą szykanę, ale sędziowie nic z tym nie zrobili. Na hamowaniu do zakrętu numer cztery nie zostawił miejsca atakującemu Hamiltonowi i nieco ruszył się w czasie hamowania za co sędziowie dali mu tylko ostrzeżenie. Mi podoba się to, że sędziowie puszczają takie stykowe sytuacje podczas walki, ale na pewno dla niektórych to będzie kontrowersyjne.
Hamilton ostatecznie nie był w stanie skutecznie zaatakować Leclerca. Jego tempo zaczęło spadać, bo opony przestały trzymać. Wczesny pit-stop połączony z ciągłą jazdą blisko Leclerca dały o sobie znać. Brytyjczyk przestrzelił pierwsze hamowanie i dał się wyprzedzić Bottasowi. To był błąd Brytyjczyka, ale na rękę zespołowi. Hamilton potem dostał nowe miękkie opony i wykręcił rekordowy czas okrążenia.
Bottas jechał przez większość wyścigu trzeci, a swój pierwszy pit-stop wykonał zdecydowanie najpóźniej z czołówki. To dało mu przewagę tempa w drugiej fazie wyścigu. Przez dłuższy pierwszy przejazd dużo stracił, ale potem jechał szybciej i odrobił te straty. Bottas teoretycznie był w lepszej sytuacji do ataku na Leclerca, bo miał lepsze opony. Fin jednak po zbliżeniu się do rywala popełnił drobne błędy i nawet nie podjął próby ataku.
Ferrari podjęło bardzo dobrą decyzję strategiczną wybierając opony twarde, to było kluczowe dla zwycięstwa Leclerca. Mając opony średnie nie utrzymałby dobrego tempa do samej mety. Sam Leclerc przejechał bardzo dobry wyścig. Nie był on wolny od błędów, ale w kluczowych sytuacjach trzymał za sobą zawodników Mercedesa. To w pełni zasłużone zwycięstwo. Zespół z Brackley nie może jednak narzekać, bo dwa miejsca na podium na torze, który nie miał im pasować, to bardzo dobry wynik. Do realnej walki o zwycięstwa i Pole Position wrócą w Singapurze.
Podsumowanie pozostałych kierowców, którzy zdobyli punkty
Renault świętuje. Wreszcie w jednym wyścigu wyciągnęli maksimum z samochodu. Stało się to na torze, gdzie ich forma była wysoka, więc zdobyli aż 22 punkty. Pierwszy raz w tym roku mogą być w pełni zadowoleni z całego weekendu wyścigowego. Ten wynik na Monzy pokazuje również, że ich silnik jest już bardzo mocny. Bolid Renault ma niski opór i od początku sezonu celowali w takie tory jak Monza. Tydzień temu w Belgii z kilku powodów się to nie udało, ale we Włoszech wszystko poszło zgodnie z planem. Renault nie traciło dużo czasu do liderów, bo w przypadku Ricciardo było to mniej niż sekunda na okrążeniu, więc forma była naprawdę dobra. Nie mieli z kim rywalizować, bo czołowa trójka powoli odjeżdżała, a kierowcy z tyłu do nich tracili. Sainz odpadł przez problem z kołem, a Albon dopiero pod sam koniec zawodów zaczął doganiać Hulkenberga, bez próby ataku.
Alexander Albon odkąd jeździ w Red Bullu jeszcze nie przegrał w wyścigu z Verstappenem. To jednak nie forma kierowcy z Tajlandii jest tak dobra, a problemy ma Verstappen. Dzisiaj na mecie dzieliło ich 15 sekund mimo, że Verstappen ruszał z końca stawki, miał uszkodzony bolid po pierwszym zakręcie i musiał dwukrotnie odwiedzić mechaników. Verstappen ruszał po karach z końca stawki i połamał sobie skrzydło na hamowaniu do pierwszego zakrętu. Po drugim okrążeniu miał 40 sekund straty do lidera i 26 sekund do przedostatniego kierowcy. Tempo Holendra w tym wyścigu było dobre, a momentami bardzo dobre. Na tej podstawie można oszacować, że ruszając z czołowych pozycji spokojnie dojechałby do mety tylko za Ferrari i Mercedesem. Z tego powodu pojawia się minus przy Albonie, który ruszał z czołówki, a kierowcy Renault go pokonali. Red Bull nie będzie rozpamiętywał tego wyścigu, bo liczyli się ze słabszym wynikiem na Monzy. Na kolejnych torach wrócą do walki o podium, a może nawet o zwycięstwa.
Sergio Perez pojechał bardzo dobry wyścig, bo po starcie z końca stawki dojechał na siódmym miejscu i obronił się przed Verstappenem. Perez miał dobre tempo, wykorzystał odpowiednią strategię i miał szczęście do wirtualnej neutralizacji. Patrząc na wyniki wyścigu, to Meksykanin nie mógł nic więcej ugrać.
Wreszcie przełamał się Antonio Giovinazzi. Włoch ma za sobą dobry wyścig i dwa punkty. Nie wyróżniał się w nim w żaden sposób, ale zrobił to co do niego należało i tym razem ustrzegł się błędów. To jego najlepszy wynik w tym roku i akurat w domowym GP.
Lando Norris po starcie z dalekiej pozycji zdobył punkt, co musi być odebrane pozytywnie. Były szanse na nieco lepszy wynik, gdyby mieli szczęście do VSC w czasie pit-stopów. Ogółem McLaren na tym torze nie był tak mocny jak zwykle, ale to się zmieni w kolejnych weekendach.
Zaktualizowane klasyfikacje generalne kierowców i konstruktorów dostępne są pod tym linkiem.
Omówienie reszty stawki
Pierre Gasly niewiele stracił do punktowanej pozycji. O wszystkim zadecydował Stroll na siódmym okrążeniu, który wyjeżdżając z pobocza wypchnął Francuza z toru przez co ten stracił dwie pozycje. Tempo Gasly’ego było dobre biorąc pod uwagę daleką pozycję startową i niewiele zabrakło mu do punktów.
Lance Stroll to ofiara obrotu Vettela w Ascari. Kanadyjczyk został uderzony i również się obrócił. Wracając na tor wypchnął z niego Gasly’ego. Stroll jechał w punktach i miał dobre tempo, ale wydarzenia z siódmego okrążenia były nie do odrobienia. Stracił 13 sekund oraz kilka pozycji, a za niebezpieczny tor dostał od sędziów surową karę. Wypadł z punktowanych pozycji i nie miał szans już na nie wrócić.
Sebastian Vettel popełnił duży błąd na początku wyścigu, gdy obrócił się w szykanie Ascari. Ten błąd przekreślił mu szanse na dobry rezultat. Połamał sobie skrzydło, musiał zmienić strategię na dwa pit-stopy. Sędziowie dodatkowo dali mu surową karę za niebezpieczny powrót na tor i uderzenie Strolla. Wszystko w tym wyścigu posypało się dla Vettela w tym jednym momencie.
Williams zanotował lepszy wyścig niż można się było spodziewać. Na Monzy mieli mieć problemy, a tempo wyścigowe wcale nie było złe. Obaj kierowcy po starcie utrzymywali niezłe pozycje i nie dali się łatwo wyprzedzać. Russell ostatecznie na mecie był 14. pokonując dwóch kierowców innych zespołów (mieli problemy). Jego tempo momentami było naprawdę dobre. Robert Kubica jechał dobrze na samym początku, ale potem zaczął tracić. Miał problem z hamulcem, musiał zjechać drugi raz do boksów po zblokowaniu koła, były problemy na pit-stopie. Ten wyścig i tak z góry był dla niego trudny, bo musiał korzystać ze starego silnika.
Kimi Raikkonen ma za sobą fatalny weekend. Kraksa w treningu, kraksa w kwalifikacjach. W wyścigu ruszał z końca stawki, po wymianie silnika na inną specyfikację. Założyli mu złe opony i w wyścigu dostał surową karę stop&go. Fin nie miał dobrego tempa, a ta kara dodatkowo utrudniła mu zadanie. Szans na punkty nie było żadnych. Na mecie przegrał nawet z jednym Williamsem. Dla Raikkonena to najgorszy weekend sezonu.
Kolejny pechowy wyścig za zespołem Haas. Romain Grosjean został lekko uderzony w tył na starcie przez co musiał jechać drogą serwisową i stracił kilka pozycji. Później obrócił się w szykanie Ascari niszcząc opony. Musiał zjechać szybko do boksów, a to doprowadziło do zmiany strategii na dwa pit-stopy. Miał później problemy z balansem i tempem, co skończyło się dla niego tym, że pokonał na mecie jedynie Kubicę. Kevin Magnussen jechał blisko punktów, ale tylko do pewnego czasu. Również musiał dwukrotnie zjechać do boksów po tym jak zblokował koła. Ostatecznie do mety nie dojechał, bo pojawił się problem z hydrauliką. Forma Haasa ostatnimi czasy jest bardzo słaba. Ten bolid ma o wiele większy potencjał, a zwykle kończą weekendy będąc dziewiątą siłą.
Pechowcem wyścigu był Carlos Sainz. Hiszpan jechał na szóstym miejscu, ale mechanicy źle dokręcili mu koło i musiał wycofać się z wyścigu. To drugi pechowy wyścig Sainza z rzędu. Również Daniił Kwiat musiał wycofać się z wyścigu z uwagi na wyciek oleju. Rosjanin był w grze o duże punkty, ale ta awaria przekreśliła jego szanse.
Podsumowanie
Zakończyliśmy europejską część sezonu kolejnym ciekawym wyścigiem z rzędu, więc trzeba liczyć na kontynuowanie tej passy w Singapurze. Kibice Ferrari świętują, bo ten zespół wygrał dwa ostatnie wyścigi F1. Teraz jednak będzie im trudniej, bo dobre tory dla tej stajni już się skończyły. W Singapurze zapowiada się walka Mercedesa z Red Bullem.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: