Pisałem trzy tygodnie temu, że Formuła 1 może powrócić z wyścigiem na ulicznym torze w Long Beach w Kalifornii w 2016 roku. O wszystkim miała zdecydować rada miasta, ale debata w tej sprawie została przesunięta na kwiecień. Chris Pook ostatnimi czasy intensywnie lobbuje w tej sprawie. To on sprowadził F1 na ten tor w 1976 roku i był promotorem wyścigu. Teraz pracuje w Delta Topco – jednej z firm kontrolującej F1. Czyli pomaga Berniemu Ecclestone, który bardzo liczy na ten wyścig.
Chris Pook powiedział, że potrzeba jedynie 9,2 mln $, aby dostosować tor do standardów F1. Co nie może być prawdą, bo obiekt wymaga gruntownego remontu. Klasyczne zagranie pod opinię publiczną. Pada w tym kontekście kwota 100 mln $. Ale Pook uważa, że wystarczy 9,2 mln $. I co ważniejsze miasto nie wyda na to ani centa, bo promotor pokryje te wydatki. Podobnie wygląda sytuacja z opłatą licencyjną. Do tego miasto zyska na F1 nieporównywalnie więcej niż na wyscigu IndyCar. Międzynarodowy rozgłos, dużo zagranicznych turystów i spore wpływy z podatków. Kalifornia to najbogatszy stan USA, więc bez problemu znajdą się inwestorzy, którzy pomogą w organizacji wyścigu F1.
Tor musiałby zostać wydłużony w dwóch miejscach. Obecnie nitka toru liczy 3,167 km. A zalecana długość dla nowych torów F1 mieści się w granicach 3,5 km do 7 km. Na torze trzeba wybudować dwupiętrowy budynek boksów z miejscami dla VIPów. Nie chcę mi się wierzyć, że wystarczy na to tylko 9,2 mln $. A przecież są jeszcze inne rzeczy do zmiany na torze. Więc można się spodziewać, że gdy wyścig F1 będzie potwierdzony, to wtedy dowiemy się ile naprawdę będzie kosztować przebudowa.
Chris Pook obiecując pokrycie kosztów licencji i remontu może sprawić, że rada miasta postawi na F1. Formuła 1 da Long Beach nieporównywalnie większą reklamę i dochód niż IndyCar. Ale problemem były bardzo wysokie koszty, przez co ten projekt nie wydawał się atrakcyjny. Natomiast w sytuacji, gdy promotorzy pokryją te wydatki, to F1 staje się faworytem.
Wydaje mi się, że obecnie szanse na wyścig w Long Beach w Kalifornii są większe, niż w New Jersey, gdzie nic się nie dzieje w związku z planowanym od dawna wyścigiem.
Źrodło: Orange County Register
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: