Sytuacja McLarena i Hondy powoduje, że pojawia się mnóstwo plotek w sprawie ich dalszej współpracy. W tej chwili rozstanie wydaje się nieuniknione, zagadką jest jego sposób, który musi zadowolić wszystkie strony. Wydaje się, że taki sposób jest.
Informacje na jakie natrafiam w ostatnim czasie sugerują, że na 99% w 2018 roku McLaren nie będzie korzystał z silników Hondy. Zespół nie ma wyboru, bo Honda nie daje gwarancji szybkiego sukcesu. Słaba forma na torze odbija się na reputacji całej firmy oraz powoduje niższe wpływy w ramach podziału zysków od FOM i odstrasza sponsorów. Sponsorzy zespołu dostali za darmo miejsce na samochodzie Fernando Alonso w Indy500 w ramach wyrównania strat za rzadkie pokazywanie jeżdżącego z tyłu stawki zespołu w F1. McLaren dłużej tak nie może funkcjonować, bo straty wizerunkowe i finansowe przewyższają korzyści płynące z partnerstwa z Hondą. Stąd prawdopodobny powrót do silników Mercedesa. Rozmowy już trwają, a w Kanadzie miały być dogrywane szczegóły. W sprawę zaangażowani są udziałowcy McLarena i prezes całego Daimlera. Dlatego ewentualny opór Toto Wolffa i Nikiego Laudy nic tu nie zmieni.
Partnerstwo McLarena i Hondy to na razie porażka
McLaren podpisał z Hondą umowę na 10 lat. W jej ramach co roku otrzymują z Japonii około 100 mln $, co dla McLarena jest kluczowym składnikiem całego budżetu (ponad 1/3 całych wpływów), a Honda pełni również rolę ich sponsora tytularnego. W tej kwocie zawiera się dostawa darmowych silników, sfinansowanie połowy kontraktów kierowców (stąd ogromna pensja Fernando Alonso) oraz zwykły sponsoring. Cały plan związany z partnerstwem z Hondą zakładał walkę o tytuł mistrzowski w 2017 roku. Dwa słabe pierwsze sezony były częściowo wliczone w koszty, a Honda tłumaczyła się ograniczeniami regulaminowymi (system talonów) przez który nie mogli nadrobić strat. W 2017 roku miał być przełom, ale jak widzimy konkurencyjność całego pakietu jest gorsza niż w 2016 roku, mimo że sam samochód jest bardzo dobry. Przez minione lata widzieliśmy i słyszeliśmy, jak Red Bull otwarcie krytykował Renault i obwiniał ich o swoje porażki. McLaren mimo gorszego silnika zachowywał spokój. Teraz się to zmieniło, bo w ostatnich dniach w różnych wywiadach zarówno Zak Brown jak i Eric Boullier otwarcie skrytykowali Hondę. To potwierdzenie nieuniknionego rozstania i przygotowanie pod ten fakt gruntu.
Długoletnia umowa z Hondą i jej wartość oznaczają, że są w niej zawarte różnego typu wymagania dla obu stron. Honda musiała się zabezpieczyć, że McLaren z dnia na dzień nie odejdzie, a tym samym oni zmarnują setki milionów dolarów. Z drugiej strony McLaren musiał mieć pewność, że Honda nie postanowi nagle odejść z F1 (jak po sezonie 2008). Z tego co pojawia się w plotkach wynika, że na rozstanie obu firm muszą wyrazić zgodę obie strony. W przeciwnym wypadku McLaren musiałby wypłacić ogromne odszkodowanie.
Więcej informacji o narastających problemach McLarena i Hondy – TUTAJ.
Rozwód jest nieunikniony
Bardzo ciekawą sugestię na swoim blogu napisał James Allen. Nie jest to pierwsza tego typu sugestia jaką widziałem w ostatnim czasie. W tym scenariuszu w 2018 roku McLaren korzystałby z silników Mercedesa na podobnej zasadzie jak Red Bull, czyli bez używania nazwy Mercedes. Mogliby sprzedać nazwę silnika nowemu sponsorowi. W tym czasie Honda pracowałaby nad swoją jednostką napędową oraz co jest w tym kluczowe – dalej finansowałaby McLarena. Po roku przerwy obie firmy wróciłyby do siebie. Byłoby to zamrożenie umowy, a nie jej rozwiązanie. Umowa Hondy z Sauberem powoduje, że taki scenariusz jest tym bardziej realny, bo Honda pozostanie ze swoimi silnikami i jej nazwa nie zniknie na rok z Formuły 1.
Jeżeli ktoś dziwi się dlaczego Honda miałaby płacić McLarenowi przez rok tak naprawdę za nic, to trzeba przypomnieć sezon 2009. Honda wycofała swój fabryczny zespół po 2008 roku, a stajnię przejął Ross Brawn i zdobył oba tytuły mistrzowskie w 2009 roku. Zespół Brawn GP mając niewielkie wpływy od FOM oraz bardzo mało sponsorów posiadał budżet na poziomie 230 mln funtów. To pułap najbogatszych współczesnych zespołów. Zanotował także w 2009 roku ponad 90 mln funtów czystego zysku. Było to możliwe, bo Honda mimo wycofania się z F1, wpłaciła 92,5 mln funtów do kasy zespołu w tamtym sezonie (Źródło). Ten przykład pokazuje podejście Hondy jako całej firmy, które jest bardzo specyficzne.
Honda jest pod ścianą i ma zareagować
Informacje z japońskich mediów sugerują, że Honda znalazła się pod ścianą i chcą wyjść z tej sytuacji z twarzą. Zapowiadana na Kanadę trzecia wersja tegorocznego silnika została przesunięta na bliżej nieokreślony termin (może to być równie dobrze lipiec, jak i wrzesień). Przypominam, że ma to być silnik z poziomem mocy jaki Honda chciała mieć na początku tego sezonu, czyli mniej więcej taki jak Mercedes pod koniec 2016 roku. McLaren z taką jednostką napędową byłby czwartą siła w obecnej stawce, a być może nawet przed Red Bullem. Honda w Hiszpanii wprowadziła wersję silnika numer dwa. Teraz wszystko wskazuje na to, że w GP Azerbejdżanu pojawią poprawki, ale nie będzie to pełna wersja 3.0, a bardziej będzie można ją nazwać wersją 2.5. To oznacza, że te elementy jakie sprawdziły się już na testach w fabryce zostaną zamontowane i nie będą czekać na komplet testowanych ulepszeń. Fernando Alonso i tak musi dostać nowy silnik po awarii w Kanadzie, więc to idealny moment na zmiany. Honda przy okazji pokaże to czego od nich wymaga McLaren, czyli szybkie wprowadzania poprawek. Na koniec muszę zasmucić kibiców McLarena, bo autor linkowanego artykułu uważa, że całkowicie nowy silnik spalinowy (czyli wersja 3.0 silnika) pojawi się dopiero na GP Belgii pod koniec sierpnia.
W tej chwili wiele wskazuje na to, że informacja o rozejściu się McLarena i Hondy powinna pojawić się w najbliższym czasie, najlepiej w okolicy GP Wielkiej Brytanii. Im później wszystko będzie dograne tym gorzej, bo prace nad nowymi samochodami na 2018 rok są coraz bardziej zaawansowane, więc trzeba znać dostawcę silnika. Umowa z Mercedesem powinna nakłonić Fernando Alonso do pozostania w zespole, co jest kolejną kluczową sprawą, bo gdyby Hiszpan zdecydował się odejść, to nie ma na rynku równie dobrego kierowcy do pozyskania. Jeżeli potwierdzą się informacje o zamrożeniu umowy to skorzystają na tym wszystkie strony i jest to zdecydowanie najlepsze wyjście z sytuacji. Honda będzie w spokoju pracować nad silnikiem (Sauber i tak jest ostatni, więc to dla nich nie robi różnicy), a McLaren powróci do czołówki.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: