Sergio Perez wygrał rozgrywany w zmiennych warunkach wyścig o GP Singapuru 2022, a podium uzupełnili kierowcy Ferrari. Z uwagi na opady deszczu start późnił się o 65 minut, a w czasie wyścigu doszło do kilku niespodzianek.
Prawdziwa ulewa przeszła nad Singapurem przed planowanym startem wyścigu. Deszczu spadło naprawdę dużo i w takich warunkach nie dało się jechać. Dyrekcja wyścigu przesunęła całą procedurę startową o 65 minut, więc wyścig zamiast o 14:00 polskiego czasu ruszył o 15:05. Mam tutaj pretensje do dyrekcji, bo gdy podejmowali taką decyzję, to deszcz już nie padał, mieli dostęp do radarów, wiedzieli, że to koniec opadów. Na starcie wyścigu warunki były już na tyle dobre, że wszyscy jeździli na oponach przejściowych. Za bardzo przesunęli start, mogli spokojnie przesunąć go o 30-40 minut, a wtedy byłyby warunki na granicy opon deszczowych i przejściowych. Sama długość całej procedury nie jest tutaj problemem, bo decyzja o jej przesunięciu zapadła z takim wyprzedzeniem, że wyścig mógł ruszyć wcześniej. Kolejny raz w F1 nie było okazji do jazdy na oponach deszczowych.
Wyścig był przerywany dwiema neutralizacjami, a kierowcy z powodu wilgotnej nawierzchni jechali wolno, więc ostatecznie przejechano 59 z zaplanowanych 61. okrążeń, a o końcu wyścigu zadecydowało upłynięcie dwóch godzin.
RACE CLASSIFICATION (END OF RACE)
Perez wins an incredible race on our return to Marina Bay #SingaporeGP #F1 pic.twitter.com/P14dpRmDQo
— Formula 1 (@F1) October 2, 2022
Walka o podium i główna kontrowersja w GP Singapuru 2022
Sergio Perez wyprzedził na samym początku Charlesa Leclerca, co było najważniejszym manewrem wyścigu. Ci dwaj kierowcy byli najszybsi na torze. Przy każdym restarcie od razu uciekali, a Sainz nie był w stanie nadążyć. Perez pojechał naprawdę znakomity wyścig i jego prowadzenie ani razu nie było zagrożone. Leclerc niewiele mu ustępował. Jedynie pod sam koniec, gdy slicki zaczęły się zużywać, to stracił kilka sekund. Leclerc momentami wyglądał jakby miał lepsze tempo, ale nie na tyle aby zaatakować. Kilkukrotnie zbliżał się, ale potem tracił przyczepność, więc realnie walki o zwycięstwo nie było.
Głównym tematem po wyścigu były potencjalne kary dla Sergio Pereza. Meksykanin był podejrzany o to, że jadąc za SC trzykrotnie przy dwóch różnych neutralizacjach na tyle zwolnił, że tracił do SC więcej niż dziesięć długości bolidu. Sędziowie z jakiegoś tylko im znanego powodu nie zajęli się tym w trakcie wyścigu. Dopiero po zakończeniu prowadzili dochodzenie, wezwali Pereza i przez ponad 2,5 godziny czekaliśmy na decyzję. Sytuacja jest kuriozalna, bo mając dane GPS i kamery coś takiego można szybko rozstrzygnąć w trakcie wyścigu. Szczególnie, że tutaj ewentualną karą byłoby doliczenie pięciu sekund, a to mocno wpłynęłoby na wyniki wyścigu. Ostatecznie Perez za jedno przewinienie dostał pięć sekund kary, za drugi ostrzeżenie, a za trzecie reprymendę. Trzy bliźniacze przewinienia, ale różne decyzje.
Carlos Sainz zajął trzecie miejsce będąc przez cały wyścig kierowcą wolnym i niewidocznym. Nie wiem co działo się z Sainzem, ale bardzo odstawał od dwóch liderów przy każdym restarcie, bo po prostu był zbyt wolny. Miał szczęście, że kierowcy którzy mogli mu zagrozić się wyeliminowali, więc dzięki bezbłędnej jeździe wywalczył podium. Jedyna naprawdę dobra rzecz jaką zrobił Sainz to start, bo wyprzedził Hamiltona i twardo wypchnął go poza tor. Dzięki temu mógł potem jechać po podium.
Przeglądowe podsumowanie innych kierowców i zespołów
Znakomity wyścig obu zawodników McLarena, którym dodatkowo dopisało szczęście. Norris i Ricciardo jechali bezbłędnie i pewnie od początku wyścigu. Zanosiło się na niezłe punkty Norrisa i być może niewielkie Ricciardo. Dzięki pozostaniu na oponach przejściowych o jedno kółko dłużej od bezpośrednich rywali okazali się zwycięzcami, bo gdy konkurenci zmienili opony, to oni mogli zrobić to w trakcie neutralizacji. Zyskali na tym pozycje, a później dowieźli do mety czwarte i piąte miejsce. McLaren potrzebował takiego dobrego wyścigu, aby podbudować morale. Wynik jest ponad stan, bo kilku kierowców miało problemy, ale dzięki temu są w realnej grze o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów.
Być może jeszcze większy sukces osiągnął zespół Aston Martin, bo dzięki dobremu wynikowi zyskali dwie pozycje w klasyfikacji konstruktorów. Stroll i Vettel pojechali wzorowe zawody, nie popełniając błędów. Regularnie korzystali na problemach rywali i zyskiwali pozycje. Jedynie mogą żałować tego, że pod sam koniec Verstappen pokonał Vettela i odebrał mu dwa punkty. Aston Martin poprawił bolid i właśnie na tego typu torach powinni dobrze jeździć, co się sprawdziło.
Max Verstappen ma za sobą najbardziej pechowy i usłany błędami weekend w sezonie. W wyścigu ruszał z ósmego pola, ale na starcie zastosował błędne ustawienia trybu pracy silnika, więc stracił kilka pozycji. Później stopniowo nadrabiał, ale wyprzedzanie w Singapurze jest trudne, więc szło mu to bardzo powoli. Gdy po drugiej neutralizacji wydawało się, że otwiera się szansa na podium, to zblokował koła walcząc z Norrisem i wypadł z toru. Musiał kolejny raz zmienić opony, wypadł z punktów, a pod koniec musiał gonić całą stawkę. Zajął siódme miejsce, co biorąc pod uwagę potencjał samochodu jest porażką. Verstappen dziwnie zachowywał się poza torem w sobotę i w niedzielę. Zwykle o takich kwestiach nie wspominam, ale było widać, że był bardzo zdenerwowany w sobotę, a po wyścigu w niedzielę wyglądał na wyczerpanego psychicznie, a nie fizycznie. Rok temu walka o tytuł była ostra, ale u Maxa nic takiego nie było widać. Być może za kulisami dzieje się teraz coś czego nie wiemy.
Lewis Hamilton nie miał tempa, a ostatecznie sam zawalił sobie wyścig. Po kwalifikacjach wydawało się, że powalczy o zwycięstwo, ale tempo wyścigowe miał gorsze. W pierwszej fazie wyścigu nie był w stanie nawet podjąć próby ataku na Sainzie, który jechał wolniej niż liderzy. Później przeszarżował i uderzył w barierę. Wymiana skrzydła kosztowała go wiele czasu i kilka pozycji. Później nie był w stanie wyprzedzić Vettela, a gdy zaryzykował atak, to wyjechał na mokry tor i dał się objechać Verstappenowi.
Pierre Gasly miał dobrą pierwszą fazę wyścigu, ale stracił szansę na bardzo dobry wynik (mógł być za Norrisem), bo zmienił opony na slicki nieco wcześniej niż rywale. Stracił na tym manewrze wiele sekund, przez co ostatecznie znalazł się dopiero na dziesiątym miejscu.
Valtteri Bottas nic nie pokazał w wyścigu, nie miał tempa aby myśleć o punktach, mimo że wielu kierowców wypadło. Alfa Romeo wyraźnie osunęła się w układzie sił.
Do grona pechowców trzeba zaliczyć Haasa. Magnussen miał bardzo mocny początek, walczył udanie z Verstappenem, ale uszkodził sobie przednie skrzydło i musiał zjechać na nieplanowany pit-stop, przez co spadł na koniec stawki. Nie udało mu się wrócić już do walki o punkty. Schumacher zaczął nieco słabiej, ale w okresie zmiany na slicki otwarła się nawet szansa walki o punkty, którą zakończył kontakt z Russellem i przebita opona.
George Russell po zmianie silnika startował z alei serwisowej. Nie udało mu się odzyskać pozycji, więc zespół zaryzykował i dość szybko wezwał go po slicki. Russell stracił na tym wiele czasu i wypadł z walki o punktowaną pozycję. Później jeszcze w dziwnej sytuacji uderzył w Schumachera. Jedynym plusem było wykręcenie najszybszego okrążenia pod koniec wyścigu.
Sześciu kierowców nie ukończyło wyścigu
Na początku wyścigu Nicholas Latifi bardzo głupio zachował się praktycznie zajeżdżając drogę Zhou Guanyu. Samochód Chińczyka nie nadawał się do dalszej jazdy. Latifi jeszcze próbował kontynuować wyścig, ale miał na tyle duże uszkodzenia bolidu, że został przez zespół wycofany. Sędziowie słusznie przyznali mu karę przesunięcia na starcie w kolejnym wyścigu.
Fernando Alonso jechał bardzo dobry wyścig od początku wstrzymując za sobą Verstappena, ale z powodu awarii silnika wycofał się z wyścigu. Dla Hiszpana był to 350 start w F1 – nowy rekord. Esteban Ocon jechał niewiele dłużej, bo również wycofał się z powodu usterki związanej z jednostką napędową. To były bardzo kosztowne awarie, bo Alpine spadło w klasyfikacji za McLarena.
Alex Albon wypadł z toru na początku wyścigu lekko uszkadzając bolid, a później uderzył w barierę drugi raz doprowadzając do poważniejszych uszkodzeń z powodu których musiał wycofać się z wyścigu. Williams na nic nie liczył w Singapurze, ale na pewno żałują, że ich kierowcy się porozbijali.
Yuki Tsunoda przeszarżował po zmianie opon na slicki rozbijając się w barierze. Przesadził z prędkością, bo miał rekord mini-sektora, a potem bliskie spotkanie z barierą. Odpadł z tego powodu z wyścigu.
Zaktualizowane klasyfikacje generalne w których doszło do kilku ważnych zmian można sprawdzić pod tym linkiem.
Podsumowanie
Zawody w Singapurze nie dostarczyły wielu czysto sportowych emocji, ale był to wyścig w którym wiele się działo. Kilku kierowców miało awarie, uderzało w bariery, popełniało błędy. Start na wilgotnym torze, a później oczekiwanie aż kierowcy zmienią na slicki – co chwilę działo się coś zaskakującego. W Singapurze zwykle są procesje, ale przerywane niespodziankami, tak właśnie było w 2022 roku. Za tydzień GP Japonii za Suzuce, gdzie możemy oczekiwać zupełnie innego ścigania.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: