To co dzisiaj widzieliśmy w czasie wyścigu na Silverstone to był Cyrk oponiarski. Tylu eksplodujących opon w jednym wyścigu F1 nigdy nie było. I to w różnych samochodach, różne mieszanki. Zawsze tylna lewa opona, bo ona na tym torze jest poddawana największym obciążeniom. Pirelli przekroczyło granicę z konstrukcją opon. Chcieli wrócić do zeszłorocznej specyfikacji, ale nie dostali zgody. „Prywatny” test nie zmienił sytuacji. Od wyscigu w Barcelonie mamy bardziej wytrzymałe twarde opony – też nic to nie dało. Wreszcie ostatnio zmienili klej, aby zapobiegać delaminacji. Silverstone jest wymagającym torem i pewnie takich ekstremalnych sytuacji już nie będzie. Ale pomyślmy sobie co by było, gdy takie eksplozje miały miejsce na torze ulicznym – wypadki mógłby zagrażać zdrowiu kierowców. Było też widać, jak Kimi dostał w kask odłamkami z rozlatującej się opony. Co też jest ekstremalnie groźne.
FIA musi wreszcie zacząć działać. Muszą nakazać zmiany w konstrukcji opon i to, jak najszybciej. Teraz nie znajdzie się zespół, który to zablokuje, bo sytuacja stała się groźna dla kierowców. A opinia o Pirelli, która już była fatalna, teraz spadła jeszcze niżej. Dno zostało już osiągnięte. Są blisko nowego kontraktu, ale dzisiejszy wyścig, może być decydujący. Michelin ma teraz szansę na powrót do F1.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: