Od przyszłego sezonu w Formule 1 wprowadzone zostaną stałe numery startowe. To bardzo dobry pomysł FIA. Jeden z niewielu ostatnio. Kierowcy będą mogli sobie wybrać numery od 2 do 99. Tylko numer jeden będzie zastrzeżony dla aktualnego MŚ. Chodź nie będzie musiał z niej skorzystać. Dzięki temu kierowcy będą bardziej rozpoznawalni, bo numery mają być dobrze widoczne na bolidach i na kasku. Będą mogli je również wykorzystywać marketingowo, co wielu z nich się przyda.
Jedyne do czego się mogę przyczepić to sposób wyboru tych numerów. Decydować będzie kolejność kierowców w sezonie 2013. Kto był wyżej, ten będzie miał pierwszeństwo wyboru. Zdecydowanie lepsza byłaby kolejność wyboru na podstawie liczby wyścigów w karierze w F1. W końcu to ma być wprowadzone na stałe. I gdyby ta reguła była w F1 od lat, to taki Jenson Button już dawno maiłby wybrany numer. Byłoby to bardziej sprawiedliwe.
W Moto GP ten system działa z powodzeniem od wielu lat. I dobrze się sprawdza. W F1 też dobrze zadziała. Po kilku wyścigach wszyscy zapamiętają numery czołowych kierowców, a później resztę. I będziemy utożsamiać numer z kierowcą. We wszystkich sportach drużynowych tak jest. I sprawdza się to doskonale.
Oby jeszcze tylko powrócili do czerwonych i zielonych kamer nad kaskiem kierowców. Bo zmiana ich na czarne i zielone w tym sezonie była nieudana. Szczególnie dla kierowców Mercedesa, którzy z daleka mają identyczne kaski i trudno ich rozróżniać.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: