Informacja sprzed kilku dni dotycząca przejęcia zespołu Force India przez grupę inwestorów z Lawrence’m Strollem na czele to nie koniec historii. Wciąż nie znamy planów nowych właścicieli, a pojawiające się doniesienia sugerują, że sprawa nie jest zakończona.
Lawrence Stroll odkąd jest zaangażowany w F1 jeśli dobrze pamiętam nie udzielił żadnego większego wywiadu. Pojawia się na wszystkich wyścigach, ale publicznie nie zabiera głosu. Jeżeli już znajdzie się przed mikrofonami dziennikarzy, to tylko na krótką chwilę. Nie ma w takim podejściu nic nadzwyczajnego, bo np. Dietrich Mateschitz z Red Bulla w ogóle nie udziela wywiadów. Stroll milczącą taktykę kontynuuje w temacie przejęcia zespołu Force India. Komunikat w tej sprawie pojawił się dwa tygodnie temu (szczegóły), a tak naprawdę cały czas nic na ten temat nie wiemy.
Przez ostatnie dwa tygodnie w kwestii zespołu Force India zmieniła się tylko jedna rzecz: zniknęły informacje o firmie Sahara. Koncern Sahara posiadał 42,5% akcji zespołu, logo było widoczne na bolidach, a człon Sahara pojawiał się w oficjalnej nazwie stajni. Pracownicy zespołu usunęli człon „Sahara” z profili w sieciach społecznościowych, logotypu oraz z listy sponsorów na stronie internetowej. Możemy być pewni, że nie będzie go także na bolidach w kolejne weekend. To jest jednak tylko kosmetyczna zmiana.
W rejestrze brytyjskiej agencji rządowej Companies House (odpowiednik polskiego Krajowego Rejestru Sądowego) nie pojawiły się żadne nowe informacje na temat zespołu poza objęciem kontroli przez administratora. Tam pojawiają się m.in. informacje o wszelkich zmianach personalnych w gronie dyrektorów. Opóźnienie publikacji tych dokumentów jest kilkudniowe, co sugeruje, że albo nie doszło do ważnych zmian w strukturze Force Indii, albo doszło do nich dosłownie w ostatnich kilkudziesięciu godzinach. Ten przykład pokazuje, że kwestie formalne dotyczące przejęcia cały czas trwają.
W ogóle w tej kwestii nie wypowiedział się Vijay Mallya. Hindus zwykle komentuje tego typu kwestie w Internecie, wcześniej wypowiadał się o planach sprzedaży. W ostatnich tygodniach milczy w tym temacie. W związku z tym, że nie wiemy w jakiej formie ten zespół został przejęty, to są dwa scenariusze. Mallya mógł zostać z zespołu definitywnie usunięty i nie odzyskał długów na rzecz swojej firmy, ani nie zarobił na sprzedaży akcji. Drugi scenariusz jest taki, że Mallya wciąż jest w zespole. Sugeruje to fragment z komunikatu administratora na temat sprzedaży zespołu, gdzie wspominano o tym, że transakcja doszło do skutku dzięki wsparciu kierownictwa stajni.
Dmitrij Mazepin nie odpuszcza próby kupna zespołu
Wczoraj obszerny komunikat prasowy opublikował rosyjski koncern chemiczny Uralkali, którego prezesem jest Dmitrij Mazepin. Uralkali był bardzo poważnie zainteresowany kupnem zespołu Force India, ale administrator wybrał ofertę grupy inwestorów z Larence’m Strollem na czele. Uralkali twierdzi, że oferowali lepsze warunki i będą teraz badać prawne możliwości podważenia decyzji administratora, aby przejąć zespół. Koncern Uralkali w tym komunikacie napisało więcej niż do tej pory zostało potwierdzone ze strony administratora zespołu (Lawrence Stroll jak wspomniałem nie powiedział nic).
Uralkali twierdzi, że było zainteresowane przejęciem zespołu jeszcze przed kontrolą administratora i w tej sprawie rozmawiali również z FIA i Liberty Media. Potem, gdy zespół znalazł się pod kontrolą administratora przygotowali dwie propozycje. Chcieli przejąć akcje zespołu lub wykupić wszystkie aktywa i rozpocząć działalność poprzez nową spółkę. Dodatkowo oferowali spłatę wszystkich długów oraz pięcioletni plan inwestycyjny. Pojawia się przy okazji plotka, że Martin Whitmarsh (były szef McLarena) był ich doradcą, korzystają też z usług brytyjskich kancelarii prawnych.
Pełny komunikat Uralkali możecie przeczytać pod tym linkiem. Trudno się tutaj do czegokolwiek odnosić, bo nie znamy żadnych konkretów transakcji z grupą inwestorów Strolla. Uralkali tego nie odpuści i będą jeszcze walczyli o ten zespół.
Stara czy nowa spółka?
W tym natłoku informacji pojawił się jeden bardzo ważny fakt. Wygląda na to, że z uwagi na kłopoty prawno-finansowe Vijaya Mallyi (13 indyjskich banków złożyło wnioski o zamrożenie jego majątku), Lawrence Stroll (i jego grupa inwestorów) nie wykupili akcji Force Indii. W zamian za to przejęli zespół poprzez zakup jego aktywów, a teraz kontrolę nad nim przejmie nowa spółka (to by tłumaczyło brak informacji w Companies House). Uzyskanie wszystkich zgód od banków mogłoby trwać kilka miesięcy, a nie mogli tyle czekać, bo zespół był poważnie zagrożony upadkiem. Nie mamy tutaj potwierdzenia, ale jeśli ten fakt się potwierdzi to sytuacja przejęcia tego zespołu diametralnie się zmienia.
Zespoły uczestniczą w Formule 1 na podstawie wieloletnich umów komercyjnych zawartych z FOM, które m.in. gwarantują im wypłaty premii za wyniki. Dla Force Indii pieniądze od FOM (około 50 mln funtów), to ponad połowa rocznego budżetu. Zmiana prawna spółki zarządzającej danym zespołem oznacza automatyczne zerwanie umowy z FOM. To oznacza, że zespół straci te pieniądze nie tylko teraz, ale i w kolejnych dwóch latach. Nowy zespół F1 ma szanse na otrzymanie premii po wzięciu udziału w dwóch pełnych sezonach – Haas dostał je pierwszy raz w tym roku. Te pieniądze z powrotem wejdą do ogólnej puli i teraz będą dzielone na dziewięć, a nie na dziesięć zespołów, więc wszyscy konkurenci zarobią po kilka milionów funtów.
Prawdopodobnie Chase Carey był świadomy tej sytuacji i na Węgrzech chodził po zespołach F1 i zbierał podpisy pod jakimś pismem, które oznaczałoby przedłużenie umowy z Force Indią na dotychczasowych zasadach. Pojawiły się wtedy takie informacje, ale były one inaczej zinterpretowane. Wtedy także okazało się, że zespoły Renault, McLaren i Williams nie wyraziły zgody. Jeżeli naprawdę w ten sposób doszło do przejęcia zespołu, to za kulisami będzie się teraz sporo działo. Grupa Lawrence’a Strolla w takiej sytuacji będzie musiała zdecydowanie zwiększyć swoje wydatki na utrzymanie zespołu. Trudno powiedzieć czy uda im się uzyskać zgody od wszystkich zespołów oraz czy da się to sprawnie przeprowadzić pod względem prawnym.
Zmiana spółki oznacza też konieczność podpisania aneksów do umów z dotychczasowymi partnerami. Nie wiem jak czytelnicy, ale ja jakoś nie widzę tego, aby Mercedes chętnie taki aneks podpisał w sytuacji, gdy ich wychowanek – Esteban Ocon – prawdopodobnie nie będzie miał miejsca w tym zespole za rok. Mercedes na pewno będzie chciał tutaj ugrać coś dla siebie. Force India od lat owocnie współpracuje z Mercedesem i zerwanie tej umowy jest nieprawdopodobne. Musieliby nagle przejść na silniki Renault lub Hondy (tylko Renault jest w grze, bo dla Hondy dwa zespoły to już bardzo dużo), co bardzo wpłynęłoby na ich formę sportową.
Podsumowanie
Jak widać sytuacja z tym zespołem cały czas nie jest jasna. Brakuje tutaj konkretnych wypowiedzi ze strony nowych, jak i poprzednich udziałowców. Nie wiemy w jaki dokładny sposób ten zespół został przejęty oraz co wydarzy się dalej. Czekam na to aż pojawi się komunikat. Jeśli nie, to prawdopodobnie pozostanie nam wyczekiwanie na to co powiedzą przedstawiciele zespołu podczas GP Belgii, ale to nie będą osoby bezpośrednio zaangażowane w transakcję.
Pojawiające się w mediach plotki o nagłej zmianie składu kierowców są teoretycznie możliwe (Lawrence’a Strolla stać na taki ruch), ale mało prawdopodobne. Kwestie formalne i ułożenie zespołu od nowa zajmą kilka tygodni, jak nie miesięcy. Więc tworzenie dodatkowego zamieszania pod koniec sezonu nie ma sensu, bo może to wyrządzić więcej szkód niż pożytku.
P.S. Szczegóły na temat budżetu oraz tego jak do tej pory funkcjonował zespół Force India znajdują się w poprzednim wpisie pod tym linkiem.
Aktualizacja 19:45. Serwis racefans.net (doskonale zorientowany w temacie) informuje, że z uwagi na skomplikowaną sytuację prawną zespół Force India może nie wystartować w GP Belgii 2018. Potwierdzają się informacje o tym, że aktywa zespołu przejęła inna spółka, co bardzo utrudnia działalność. Z ciężarówek zespołu, ścianki dla mediów oraz sprzętu, które są już na torze Spa zniknęły wszystkie logotypy firm Sahara oraz Kingfisher, czyli marek należących do poprzednich właścicieli. Zniknęło również w całości logo zespołu. Według zasad nie mogą zmienić nazwy w trakcie sezonu, więc do końca nie wiadomo co się dzieje i jakie są plany. Zespół cały czas milczy. Nie opublikowali do tej pory nawet standardowej zapowiedzi weekendu wyścigowego z wypowiedziami kierowców.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: