W czwartek odbyło się posiedzenie Międzynarodowego Trybunału FIA w sprawie testów Mercedesa i Pirelli. A w piątek poznaliśmy wyrok, bardzo łagodny, ale zgodny z przewidywaniami. Dokładnie takiego samego wyroku się spodziewałem. Mercedes został ukarany za swój „prywatny” test z Pirelli zaledwie reprymendą i wykluczeniem z testów dla młodych kierowców. A Pirelli dostało reprymendę. Co w tej całej aferze jest najśmieszniejsze. Pirelli nie jest uczestnikiem mistrzostw świata F1, więc nie powinni podlegać jurysdykcji FIA i Międzynarodowego Trybunału. gdyby się odwołali w zwykłym sądzie to na pewno wygraliby. Ale nikt nie chce przeciągać już tej sprawy. A reprymenda dla Pirelli nic nie znaczy. Bo co ona oznacza? Przecież jeśli dostaną drugą, to nie dostaną wykluczeni z wyścigu/wyścigów, to jakie opony używałyby wtedy zespoły?
W całej tej aferze stroną, która najbardziej się ośmieszyła jest FIA. Bo po pierwsze regulamin sportowy, jest tak napisany, że można go tak zinterpretować, że za jawne jego złamanie, sankcje są minimalne. Po drugie panuje tam zamieszanie. Charlie Whiting, który dzieli i rządzi, wydaje zgodę na test w związku z zapytaniem Mercedesa. Ale to tylko w końcu interpretacja przepisów, a nie zgoda. Czyli Charlie Whiting interpretuje przepisy w błędny sposób.
Natomiast zwycięzcą jest Ross Brawn. Jego zespół jawnie złamał regulamin sportowy. Zyskał na tym, trudno powiedzieć jak dużo, ale zyskał. A jego zespół na tym nie ucierpiał. To nie była dla niego pierwszyzna.
Można powiedzieć, że to była sześciu afera z jego udziałem. Oprócz afery testowej, to jeszcze rok 1994. Kierował wtedy Benettonem. Zespół w czasie tego sezonu m.in. stosował nieregulaminowe węże do tankowania (usunięto filtr, przez co paliwo szybciej płynęło), stosował elektroniczny system poprawiający start, czy kontrolę trakcji. Powinni zostać bezwzględnie za to zdyskwalifikowani, ale nie stało się im nic złego. Potem jeszcze przeszedł do Ferrari, zabierając ze sobą wszystkie projekty techniczne zespołu. Dzięki czemu Ferrari po wielu latach słabych wyników wróciło na szczyt. A w 1999 roku Ferrari został zdyskwalifikowane po wyścigu o GP Malezji (gdzie zdobyli dublet) za nieregulaminowy rozmiar bocznych skrzydełek na bolidach, ale Brawnowi udało się to odkręcić. Tylko on to potrafi. Potem jeszcze afera oponiarska w 2003 roku również z Ferrari. A na koniec jeszcze rok 2009 i podwójne dyfuzory. Coś według mnie bardzo pomysłowego i dobrze, że tu nie zastosowane żadnych zakazów. FIA po prostu zrobiła wielką dziurę w regulaminie. Znakomity tekst na temat tych afer TUTAJ (po angielsku).
Koszty procesu po równo pokryją: Mercedes, Pirelli i FIA. Co też wiele mówi o rozłożeniu się win na każdą ze stron. Za rok wrócą testy w czasie sezonu (4 razy po 2 dni bezpośrednio po wyścigach), więc nie powinno być już takich cyrków. Ale ta afera pokazała, że mimo zakazu można testować i nikt się o tym nie dowie. Przecież, gdyby Charlie się nie wygadał w Monako, to nikt by się nie dowiedział. Ferrari ma swój własny tor przy fabryce i przecież nikt nie sprawdza ich 24/7 czy tam nie jeżdżą.
Na zakończenie
W F1 są zespoły równe i równiejsze. W ostatnich 10 latach było kilka afer w F1, a nie wszyscy dostali kary, a raczej większość nie dostała. Albo dostali zbyt duże, lub śmiesznie małe. Napiszę o tym w wolnym czasie. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka: kolesiostwo, konflikty i zatargi między, dziurawy regulamin, albo FIA bojąca się podjąć radykalnych działań. F1 zawsze polegała na szukaniu dziur i szarych stref w regulaminach przez zespoły i inżynierów. Stąd często pojawiają się bardzo ciekawe nowinki techniczne. Ale jak ktoś przesadzi to powinien być bezwzględnie ukarany.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: