Przełożenie rewolucji technicznej o rok oraz kwestie finansowe będą mieć spory wpływ na rynek transferowy kierowców Formuły 1 na sezon 2021.
Jeszcze kilka miesięcy temu niemal całej stawce aktualnych zawodników F1 umowy z zespołami wygasały wraz z końcem 2020 roku. To w połączeniu z planowaną na 2021 rok rewolucją techniczną i zmianą układu sił sugerowało, że może dojść do kilku głośnych transferów. Te oczekiwania mocno ostudziły zimowe decyzje zespołów Ferrari i Red Bull, które przedłużyły o kilka lat kontrakty z odpowiednio Charlesem Leclerciem oraz Maxem Verstappenem. Te dwie decyzje mocno ograniczyły możliwe kombinacje dotyczące przyszłych transferów, szczególnie w ścisłej czołówce.
Stabilny układ sił
Opóźnienie startu sezonu 2020 połączone ze spodziewanym sporym spadkiem przychodów w F1 doprowadziło do słusznej decyzji o przesunięciu rewolucji technicznej na 2022 rok. Jednocześnie planowane są spore ograniczenia w modyfikacji obecnych bolidów, które będą ponownie w użyciu w 2021 roku. To sprawi, że układ sił wśród zespołów nie ulegnie większym zmianom przez dwa sezony, podobnie jak charakterystyka samochodów. Dlatego zdecydowanie zwiększyły się szanse na to, że zespoły chętniej będą chciały pozostawić składy kierowców bez zmian na sezon 2021. W wielu przypadkach lepiej będzie postawić na sprawdzony duet, który zna zespół i samochód niż zatrudniać nowego kierowcę, który będzie potrzebował czasu na przystosowanie się do nowego dla siebie bolidu. Bardzo możliwe jest mocne skrócenie, a nawet zlikwidowanie testów przed sezonem 2021, co tym bardziej działa na niekorzyść zmian w składach.
Kierowcy, którzy aktualnie jeżdżą w zespołach będą faworytami do pozostania w nich na kolejny sezon o ile nie rozczarują w 2020 roku. Skondensowany sezon w drugiej połowie roku opóźnia rozpoczęcia plotkarskiego sezonu ogórkowego co również działa na korzyść kierowców, którzy chcą pozostać w aktualnych miejscach.
Fernando Alonso, który lubi robić wokół siebie szum (a jak go nie robi, to wyręczają go w tym hiszpańskie media) od dawna sugerował, że jego odejście z McLarena po sezonie 2018 to nie było definitywne pożegnanie się z F1. Hiszpan chciałby wrócić, gdyby mógł jeździć w czołowym zespole. On liczył na to, że w 2021 będzie nowe rozdanie w składach zespołów, a także spore zmiany w układzie sił, a jemu uda się dzięki temu znaleźć miejsce w stajni z czołówki. Teraz ten plan musi odłożyć o rok. Powrót Alonso do F1 moim zdaniem był bardzo mało prawdopodobny, bo Hiszpan spalił za sobą mosty w kilku zespołach, a w obecnej sytuacji gdy w grę wchodzi dopiero 2022 rok, to te szanse jeszcze bardziej spadają.
Pay-driverzy zyskają na znaczeniu
W kwestii kierowców bardzo ważna jest jeszcze kwestia kryzysu finansowego w Formule 1. Ten w kolejnych miesiącach będzie się nasilał co w połączeniu ze spodziewaną mniejszą liczbą wyścigów w 2020 roku doprowadzi do spadku przychodów zespołów F1. W kolejnym sezonie stajnie mogą być zmuszone bardziej spoglądać w kierunku pay-driverów, a nie tylko umiejętności czysto sportowych myśląc o swoich składach. W sytuacji gdy trudno pozyskiwać sponsorów na rynku, to wzrastają notowania kierowców, którzy nie są najmocniejsi, ale sprowadzą ze sobą do zespołu sporo pieniędzy.
W ostatnim czasie w Formule 1 nie ma wielu klasycznych pay-driverów. Obecnie najłatwiejszą drogą do debiutu w F1 jest wejście jako kierowca z programu juniorskiego jednego z zespołów. W tym wypadku niemal zawsze kluczowe są umiejętności sportowe, a nie wartość potencjalnych kontraktów sponsorskich. Poza F1 są aktualni pewni kierowcy, którzy potencjalnie mogą dysponować sporym budżetem. Jeśli będą spełniać warunki formalne, to ich szanse na kontrakt będą większe niż w poprzednich latach, bo więcej zespołów będzie mieć problemy budżetowe.
Problem dla młodych kierowców
Obecna sytuacja jest bardzo niekorzystna dla młodych kierowców. Ograniczenia liczby personelu, które zostaną wprowadzone (przynajmniej początkowo) podczas weekendów wyścigowych mogą sprawić, że młodzi kierowcy będą musieli wybierać: pracować w symulatorze w fabryce, czy być na torze, uczyć się jak pracuje zespół i być może wystartować w treningu. Według tego co mówi Ross Brawn, F1 będzie chciała stworzyć zamknięty krąg osób jeżdżących na tory, będzie trudno z takiego kręgu wyjść, a potem do niego wrócić.
Posezonowe testy dla młodych kierowców zostały skrócone do tylko jednego dnia. Nie wiadomo co z sezonami serii juniorskich. Wielu utalentowanych kierowców, którzy pukają do drzwi F1 (kilka przykładów) potrzebuje jeszcze punktów do superlicencji i liczyli na to, że zdobędą je w tym roku, aby myśleć o debiucie w F1 już w 2021 roku. W tym momencie taki plan stoi pod znakiem zapytania. Testy przed sezonem 2021 niemal na pewno będą jeszcze bardziej skrócone, a to działa mocno na niekorzyść młodych kierowców, którzy potencjalnie debiutowaliby za rok w F1.
Podsumowanie
To wszystko może doprowadzić do stosunkowo niewielkiej liczby zmian w składach zespołów na kolejny rok. Z drugiej strony często tak bywa w Formule 1, że jeden transfer działa jak domino i pociąga za sobą inne. Klasycznie trzeba czekać na ruchy najważniejszych graczy (na ten momento to Hamilton, Vettel i Ricciardo), bo jeśli oni zmienią zespół, to spowodują inne ruchy transferowe. Na ten moment wyraźnie wzrosły szanse na to, że istotnych zmian w składach w przeciwieństwie do prognoz sprzed kilku miesięcy nie będzie.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: