Firma Pirelli planowała wprowadzić w 2016 roku do Formuły 1, opony, które w pewnym momencie bardzo traciły by przyczepność. Co się nie udało, jak przyznano oficjalnie w Australii. Opony są bliźniaczo podobne w swoim zachowaniu do 2015 roku.
Jak wspominałem na blogu kilka tygodni temu (szczegóły), Pirelli zmieniło konstrukcję swoich opon na sezon 2016. Celem miał być powrót do widocznego do 2013 roku efektu „klifu”. Czyli wyraźnego spadku przyczepności opony po osiągnięciu pewnego poziomu zużycia. Tak aby to zużycie nie było równomierne i przewidywalne. Efekt „klifu” dodaje nieprzewidywalności, bo opóźnienie pit-stopu o jedno okrążenie oznaczało stratę 3, 4 sekund przez nagły spadek jakości opony. gdy ten spadek jest równomierny, to na niespodzianki nie ma szans.
Dzisiaj Paul Hembery, szef motosportu Pirelli przyznał, że nic takiego nie stanie się w 2016 roku. Mimo zmian konstrukcyjnych nie udało się uzyskać efektu „klifu”. Hembery powiedział dziennikarzom, że to musi poczekać na 2017 rok, bo nie planują żadnych zmian w konstrukcji opon w trakcie sezonu 2016. Skupiają się już na przygotowaniu zupełnie nowych, szerszych opon na 2017 rok.
Już podczas testów było widać, że plany Pirelli się nie udało. Pisałem o tym podczas podsumowania testów. Kierowcy jeździli równie długie przejazdy, jak w poprzednim sezonie. Kierowcy i przedstawiciele zespołów przyznają, że nie widzą większych zmian w zachowaniu opon. A po tych kilku latach z Pirelli wszyscy nauczyli się, jak obchodzić się z ich oponami.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: