Trzy miesiące od zatwierdzenia reguł silnikowych kilku producentów wciąż jest zainteresowanych wejściem do F1, ale nie zapadają wiążące decyzje. Puzzle nie chcą się ułożyć, a FIA przedłuża terminy z różnych powodów.
Przypominam, że kompletne regulacje techniczne i finansowe dotyczące jednostek napędowych, które zostaną wprowadzone do Formuły 1 od 2026 roku, zostały zatwierdzone przez FIA w połowie sierpnia 2022 roku (szczegóły). FIA wyznaczyła wszystkim producentom, którzy chcą od 2026 roku produkować silniki dla zespołów F1 termin zgłoszeń na 15 października 2022 roku. Jedynie Audi dotrzymało pierwotnego terminu, wypełniając wszelkie formalności. Później FIA przesunęło termin na 15 listopada i kolejny raz na 15 grudnia. Ta ostatnia data prawdopodobnie jest tylko orientacyjna, bo w Abu Zabi Toto Wolff mówił, że nie mają narzuconego konkretnego terminu.
FIA przesuwała termin, bo za kulisami trwały negocjacje odnośnie warunków finansowych z aktualnymi producentami, którzy chcą w F1 pozostać. Federacja samochodowa razem z Liberty Media chcą dodatkowo nowych producentów, a przesuwanie terminów daje zainteresowanym graczom więcej czasu na negocjacje.
Zakulisowa walka o pieniądze i wpływy
Zdecydowanie najbardziej wiarygodny i zorientowany w temacie silników jest niemiecki Auto Motor und Sport. Dwa tygodnie temu informowali o zakulisowej walce o pieniądze i wpływy. Obecni producenci nie zgadzali się na podwyżkę corocznej opłaty na rzecz FIA z 0,85 miliona euro do grubo ponad miliona. FIA tłumaczyła się wzrostem kosztów własnych przez konieczność monitorowania limitów budżetowych (producenci silników będą mieli własne limity, niezależne od zespołów). Obecni producenci chcieli podwyższenia zapisanej w regulaminie maksymalnej ceny na zakup silników przez zespoły klienckie z 15 do 20 milionów euro rocznie. Według obecnych producentów 20 milionów euro i tak nie pokryje im wszystkich kosztów, więc oni będą dopłacać do produkcji i obsługi silników dla swoich klientów.
Obecni producenci negocjowali również udział w podziale zysków F1 z Liberty Media. To jest osobna ciekawa sprawa, bo zespoły biorą udział w podziale zysków, mają również swoich sponsorów, więc z tych dwóch źródeł pokrywają całe lub niemal całe roczne budżety. Producenci silników wydają rocznie na Formułę 1 ponad 100 milionów euro, ale te pieniądze muszą wykładać samodzielnie, a ich jedyny realny dochód to sprzedaż silników zespołom klienckim, na czym i tak nie zarabiają. Są bardzo małe szanse, że Liberty Media pójdzie na ustępstwa, jedyne co jest moim zdaniem możliwe, to stała, coroczna kwota od władz F1, ale pokrywająca tylko kilka procent kosztów.
Jak wynika z informacji, które pojawiły się w trakcie GP Abu Zabi, w tym wypowiedzi kilku szefów zespołów, to Mercedes i Red Bull podpisali umowy, a Renault było od tego o krok. Na placu boju pozostało Ferrari, które nadal negocjowało własne warunki.
Nowi producenci są blisko, ale ich konkretne plany to wciąż zagadka.
Według wciąż pojawiających się plotek zainteresowanie wejściem do F1 jako producenci silników wyrażają: Honda, Porsche, Ford i Hyundai. Nie ma szans, aby wszyscy to zrobili, bo wtedy będzie dziewięciu producentów w stawce. Sytuacja jest niejasna, a decyzje będą zapadać na samych szczytach koncernów. Auto Motor und Sport podało, że Honda i Porsche mogą zgłosić się do FIA, ale nie uzgodnili warunków współpracy z żadnym zespołem. Dlatego byłoby to formalne wejście, mogliby się przygotowywać, a ich prace i wydatki byłyby monitorowane zgodnie z regulaminami. Nie byłoby jednak gwarancji, że faktycznie zrobią silnik i od 2026 roku współpracowaliby z jakimś zespołem. Na producentów silników będą nałożone różne limity dotyczące wydatków czy czasu pracy na hamowaniach w fabryce. Dlatego producenci muszą się zgłosić z wyprzedzeniem, aby ich prace były monitowane, a możliwości wyrównane.
Ford od pewnego czasu był łączony z F1, ale bez żadnych konkretów. W ostatnich dniach AMuS podał, że mieliby zostać partnerem Red Bulla. Red Bull uruchomił już swoją fabrykę silnikową i pracują w niej nad jednostką napędową na sezon 2026, ale prace dotyczą jedynie silnika spalinowego. Red Bull sobie to tak zaplanował, bo Porsche miało robić elementy elektryczne, ale ta umowa nie doszło do skutku. Honda nie jest zainteresowana powrotem do Red Bulla i robieniem tylko połowy silnika, więc szukają kogoś innego. Ford byłby tutaj bardzo dobrym kandydatem. Wcześniej padały nazwy niemieckich firm: Bosch i Siemens. Red Bull potrzebuje partnera, bo sami nie poradzą sobie ze zrobieniem silnika, a także byłoby to dla nich nieopłacalne. Red Bull opracowanej dla F1 technologii nie przeniesie do motoryzacji drogowej, a po to w Formule 1 są inni producenci.
W przypadku planów firmy Hyundai nie ma żadnych konkretów, jedynie taki, że jeżeli wejdą, to od 2027 roku. Dlatego ich decyzja zapadnie dopiero za kilka miesięcy.
Skromna liczba zespołów ogranicza opcje dla nowych producentów
Wejście nowych producentów do Formuły 1 blokuje ograniczona liczba zespołów. Wśród obecnych dziesięciu stajni jest tak naprawdę tylko jedna, którą można łączyć z potencjalnym producentem. Pozostałe albo będą mieć dostęp od 2026 roku do fabrycznych silników od obecnych producentów, albo są zadowolone z obecnych dostawców.
Mercedes – własny silnik
Ferrari – własny silnik
Alpine – własny silnik od Renault
Sauber – własny silnik od Audi
Red Bull – własny silnik
AlphaTauri – własny silnik od Red Bulla
McLaren – są zadowoleni ze współpracy z Mercedesem
Aston Martin – są zadowoleni ze współpracy z Mercedesem, który ma udziały w Astonie Martinie (producencie samochodów)
Haas – ścisła kooperacja z Ferrari, projektują bolid w fabryce w Maranello.
Williams – jedyny zespół teoretycznie otwarty na współpracę z nowym producentem
Oczywiście w kolejnych latach może się coś zmienić i McLaren, Aston Martin czy Haas zrezygnują ze współpracy z dotychczasowymi producentami i zwiążą się z kimś innym. Na ten moment nic na to jednak nie wskazuje, a kluczowe decyzje odnośnie budowy jednostek napędowych są podejmowane z wieloletnim wyprzedzeniem. McLaren, co nie jest tajemnicą, rozmawiał z Audi, ale nie był zainteresowany sprzedażą im 50% udziałów w zespole. Rozmowy z Porsche podobno również prowadzili, ale nie chcą nikomu sprzedawać udziałów, a poważny producent ma takie wymagania.
Dziesięć zespołów to moim zdaniem największy współczesny problem F1. Na świecie panuje obecnie boom na F1, wyniki finansowe całej serii i zespołów są bardzo dobre. Jeżeli stawka miałaby być powiększona, to właśnie teraz. Dojście dwóch dodatkowych zespołów i to jeszcze z kolejnym producentem silników, to sytuacja idealna, cała Formuła 1 by na tym zyskała. W wyścigach więcej by się działo, pojawiliby się dodatkowi kierowcy. Nie widać jednak ani w Liberty Media ani w FIA chęci na rozpisanie przetargu i otwarcie drzwi dla nowych graczy.
Podsumowanie
W idealnym świecie Honda lub Porsche uruchomiliby własne zespoły fabryczne lub porozumieli z jakimś zainteresowanym podmiotem (np. Andretti) i w ten sposób weszli do F1. Wtedy nikt nie odważyłby się zablokować nowego zespołu, a FIA z Liberty Media byliby zadowoleni. Ostateczne decyzje dotyczące producentów silników na sezon 2026 powinny zapaść w ciągu kilkunastu dni do początku grudnia, bo FIA wtedy finalizuje regulaminy i organizuje galę kończącą sezon. Bedą chcieli móc wtedy zaprezentować ostateczną listę zgłoszonych producentów.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: