McLaren jest w kryzysie od kilku lat. Po zmianie dostawcy silnika na Renault w 2018 roku nie mogą już niczym tłumaczyć słabych wyników na torze. Jakie są przyczyny i do czego to doprowadzi?
Odkąd interesuje się Formułą 1, to zawsze McLaren był zespołem któremu najbardziej kibicuję. Mam nadzieję, że nie wpływa to na teksty na blogu, bo staram się zawsze w tej kwestii zachowywać obiektywizm. McLaren jest w kryzysie od kilku lat, a jego początki zaczęły się co najmniej 10 lat temu, jak nie jeszcze wcześniej. Teraz wszystko się skumulowało przez zmianę dostawcy jednostki napędowej, problemy z samochodem i wewnętrzne napięcia. W poprzednich latach mogli się tłumaczyć silnikiem Hondy, a wcześniej pechem czy pojedynczymi przypadkami. Udziałowcy McLarena muszą teraz podjąć kluczowe decyzje i wprowadzić strukturalne zmiany w tym zespole, bo inaczej będą dalej funkcjonować na takim poziomie z pojedynczymi wzlotami i upadkami. Najbliższe miesiące to najlepszy moment na duże zmiany, aby przygotować się na nowe reguły w 2021 roku. Wydawało się, że zmiany wprowadzone przez Rona Dennisa w latach 2014-2015 i plan rozpisany do 2017 roku będą skuteczne. Okazało się to jednak zupełnym niewypałem, a ofiarą był sam Ron Dennis (choć tutaj zaważyły też inne czynniki).
McLaren to zespół posiadający znakomitą fabrykę, dostęp do technologii, mający odpowiednią liczbę pracowników, dobrych kierowców oraz odpowiedni budżet. Mimo tego wszystkiego dobrych wyników na torze nie ma. Przyczyn tych kłopotów jest kilka. Trudno powiedzieć, która jest decydującym czynnikiem, dlatego przeprowadzenie skutecznych działań jest trudne.
Afera batonikowa
W minionym tygodniu angielski tabloid Daily Mail opisał bardzo napiętą sytuację w zespole. Według ich informatora w zespole panuje bardzo zła atmosfera, a część pracowników grozi buntem. Kierownictwo nie radzi sobie z sytuacją, nie wie jakie podejmować decyzje. Na ich czarnej liście są Eric Boullier, Matt Morris, Simon Roberts oraz David Probyn. Pracownicy za swoją ciężką pracę przy nadgodzinach dostają od swoich szefów w nagrodę batoniki Freddo warte w przeliczeniu około złotówki. Wszystko jest wyliczone i jeden batonik przysługuje jednej osobie. Batoniki zostały m.in. przyznane po tym jak z sukcesem udało się przygotować nowe nosy i przednie skrzydła na GP Hiszpanii co wymagało pracy na trzy zmiany przez dwa tygodnie. Kierownictwo sugerowało także, aby inżynierowie budowali prototypy z drewna, aby znaleźć przyczyny problemów z samochodem. Pracownicy nie chcą chodzić na zebrania, które są bezsensowne, bo kierownictwo jest niekompetentne, a atmosfera toksyczna. Pojawił się nawet pomysł, aby ściągnąć Martina Whitmarsha ponownie w roli szefa zespołu. Dla tych, którzy nie pamiętają, to Whitmarsh został zwolniony kilka lat temu, po tym jak podjął kilka bardzo złych decyzji, a zespół pod jego rządami osunął się w stawce. Jeżeli pracownicy chcą go ponownie w zespole, to pokazuje to jak słabo zarządza obecne kierownictwo. Rzecznik prasowy McLarena zdementował sprawę z Whitmarshem, a jego powrót jest wykluczony.
Eric Boullier był ostro przepytywany we Francji i było widać po nim, że coś jest na rzeczy. Sprawa z batonikami nie została zdementowana, wspomniano że to jeden z systemów nagradzania. Jeżeli tak jest, to i pozostałe informacje od jednego z pracowników do których dotarł Daily Mail wyglądają na prawdziwe. To jest kluczowy problem tego zespołu. Powinni tutaj zadziałać udziałowcy i uporządkować sytuację. Nie może być tak, że szeregowi pracownicy uważają swoich szefów za niekompetentnych, a atmosferę w pracy za toksyczną. Trzeba wyeliminować problem.
Oczywiście to może być tylko zdanie małej grupki ludzi, wtedy okaże się że to tylko burza w szklance wody. Jeżeli jednak przypomnimy sobie wypowiedzi głównie Erica Boulliera, który z racji swojej roli jest na świeczniku, to wiele w nich sprzeczności. Teraz okazuje się, że McLaren ma kłopoty z tunelem aerodynamicznym i bliżej nie sprecyzowany problem z samochodem, a przecież od początku tego roku regularnie aerodynamika była zachwalana. Obiecywane poprawki, albo się nie pojawiały, albo nie robiły większej różnicy itd.
Brak skupienia na F1
Jeżeli spojrzymy na ostatnie 30 lat to pojawia się dziwna zależność. Jeśli McLaren pracował nad budową samochodów drogowych, najpierw dla Mercedesa, a od kilku lat pod swoją marką, to w tym czasie ich wyniki w F1 pogarszały się. Dawniej mogło to wpływać na zespół F1, bo McLaren był mniejszą firmą. Teraz mają jednak kilka tysięcy pracowników i trzy fabryki (jedna poza Woking), więc teoretycznie budowa drogowych samochodów nie powinna ich rozpraszać. Z drugiej strony Ron Dennis w ostatnich latach swojej pracy skupiał się właśnie na produkcji aut drogowych i w tej materii odnieśli duży sukces. Prognozy na kolejne lata sugerują, że sprzedaż będzie rosła. To daje McLarenowi bardzo duże korzyści finansowe. Zespół F1 w tej chwili odpowiada za 15% przychodów całej firmy i ten udział będzie spadał. To może prowadzić do jego marginalizacji. Dodatkowo planują uruchomienie zespołu w IndyCar, a także prowadzone są rozmowy w sprawie dołączenia do WEC i Le Mans od 2020 roku. McLaren ma zasoby i możliwości techniczne, aby podołać tym wszystkim planom. Wystawienie zespołu w innej popularnej serii, gdzie samochody byłyby pomalowane tak samo jak w F1 z tymi samymi sponsorami da McLarenowi bardzo duże korzyści wizerunkowe. Będzie dzięki temu łatwiej pozyskać sponsorów i za większe pieniądze. Z drugiej strony ucierpi na tym zespół F1, który zamiast być centralnym punktem firmy staje się tylko jednym z kilku składników.
Struktura zarządzania zespołu
W każdym zespole F1 jest ktoś kogo można nazwać dyrektorem technicznym, który zajmuje się projektem całego samochodu. Zespoły F1 mają różne nazwy stanowisk itd., ale w każdym da się znaleźć najważniejszą osobę. McLaren jest tu wyjątkiem. Ron Dennis na początku XX wieku aby przeciwdziałać problemom związanym, gdy ważna osoba odchodzi z zespołu wprowadził tzw. „strukturę macierzową”. To inny typ zarządzania. W standardowym zespole F1 mamy piramidę: dyrektor techniczny, pod nim szefowie działów, potem ich podwładni itd. W rozwiązaniu McLarena wszystko jest bardziej płaskie, odpowiedzialność rozmywa się na więcej osób itd. Dzięki temu jeżeli z zespołu odejdzie jedna osoba, to ma to być nieodczuwalne. Dlatego często gdy z McLarena odchodzili znani inżynierowie, to w ich miejsce nie zatrudniano nowych, bo ich zadania przejmowały inne osoby. Gdy pisałem w kwietniu o tym, że zwolniono Tima Gossa (szczegóły), to wspomniałem, że w McLarenie jest trzech głównych inżynierów, a nie jeden dyrektor techniczny. To jest moim zdaniem jeden z problemów tego zespołu. Jeżeli w innych stajniach skutecznie działają inne systematy zarządzania, to trzeba wziąć z nich przykład.
Problemy z tegorocznym samochodem
McLaren MCL33 to gorsza konstrukcja niż rok temu. Porównanie czasów okrążeń z ostatnich wyścigów do tych sprzed roku pokazuje, że bolid jest słabszy. McLaren traci o wiele mniej po stronie silnika niż rok temu, a tempo wcale nie ulega poprawie na tle rywali. Dlatego samochód musi być gorszy. Jest z nim jakiś poważny problem konstrukcyjny. Teraz przedstawiciele zespołu mówią, że winna jest aerodynamika i jakiś bliżej nieokreślony problem. Dlatego korzystają z tunelu aerodynamicznego Toyoty, ale podobno wyniki są takie same jak w tunelu w Woking. Przyczyn problemu muszą więc szukać na torze. To pokrywa się z plotkami z Daily Mail mówiącymi o tym, że kierownictwo nie wie jakie podjąć działania, aby wyeliminować problemy z samochodem. Z drugiej strony w ostatnich latach regularnie chwalili się tym, jak dobra jest ich aerodynamika oraz korelacja miedzy torem a fabryką (tzn. poprawki przywożone na tor działały tak jak w fabryce). Widać tutaj kolejną sprzeczność. Gdy wprowadzili zupełnie nowy i bardzo skomplikowany nos w Hiszpanii, to chwalili się tym, że ulepszył on samochód. Miesiąc później okazuje się, że są problemy z aerodynamiką. Coś tutaj zdecydowanie jest podejrzane. Być może to opóźnienie wprowadzenia nosa było spowodowane problemami, które zauważali już wcześniej?
Nie wiemy co jest problemem z tym samochodem. Historia F1 uczy nas, że przyczyna może być zrozumiana i po wprowadzeniu pewnych poprawek cały pakiet zacznie działać zgodnie z planem, co da dużą poprawę wydajności. Przykładowo w 2009 roku McLaren po wprowadzeniu innego przedniego skrzydła podczas GP Niemiec nagle stał się samochodem zdolnym do zwycięstw. Może być też tak, że jednej przyczyny nie da się zlokalizować i cały projekt trzeba będzie porzucić. W 2019 roku wchodzą w życie duże zmiany regulaminowe w aerodynamice. Wypadałoby wcześnie skoncentrować się na kolejnym sezonie, ale nie mogą tego zrobić jeśli są duże problemy w tym roku. Trzeba je najpierw zrozumieć, aby ich nie powtórzyć.
Co może się zmienić w McLarenie?
Naturalnym krokiem dla akcjonariuszy zespołu powinno być ściągnięcie do zespołu nowych ludzi. Adrian Newey wkrótce będzie wolny, warto byłoby złożyć mu ofertę. Jeśli nie on, to poszukać wyróżniających się ludzi z innych zespołów. Posada Erica Boulliera wydaje się być bardzo zagrożona i jego zwolnienie nie będzie żadnym zaskoczeniem. Trzeba prowadzić inwestycje w fabrykę, a być może nawet odkurzyć plany budowy nowego budynku w Woking z drugim tunelem aerodynamicznym. Zmiana sposobu funkcjonowania całego zespołu również jest warta rozważenia. W tle są też pierwsze plany na 2021 rok. McLaren chcąc walczyć o tytuły musi mieć dostęp do fabrycznego silnika. Dlatego trzeba ściągnąć taki kontrakt z jakimś producentem lub może McLaren wreszcie sam przygotuje silnik. Nie widzę szans na szybką poprawę wyników. Trzeba działać krok po kroku przygotowując się na 2021 rok. McLaren musi zaakceptować to, że nie są teraz mistrzowskim zespołem i nie mogą składać obietnic bez pokrycia o tym, jakie to dobre wyniki będą mieć w kolejnych wyścigach czy sezonach.
Fernando Alonso
Jeszcze inną kwestią jest Fernando Alonso. Hiszpan to znakomity kierowca, ale jak wiemy z przeszłości jego działania wewnątrz zespołów zwykle kończyły się źle. McLaren zabiega o jego względy, płaci mu mnóstwo pieniędzy i spełnia wszystkie zachcianki, bo potrzebuje gwiazdy w składzie, która ściągnie zainteresowanie mediów i sponsorów. Ta taktyka ma też swoje wady. Alonso jest sfrustrowany, bo nie ma samochodu, którym mógłby o coś walczyć. Nie ma mu się co dziwić, bo on jest przyzwyczajony do walki o inne pozycje. Skupia się na serii WEC i Le Mans, bo tam ma o co walczyć. Wiemy też, że w fabryce McLarena jest gościem, podobnie jak ma ograniczone zobowiązania promocyjne. Alonso przyznał np., że nie trenował w symulatorze na torze Paul Ricard, był także zmęczony po wyścigu Le Mans przed zeszłotygodniowy GP Francji. Jego tegoroczny kalendarz jest naprawdę napięty, a jestem pewny, że więcej myśli o WEC, gdzie walczy o zwycięstwa niż o kolejnych startach w F1, gdzie może liczyć najwyżej na punkty. Dlatego nie widzę sensu, aby McLaren dalej robił wszystko to co chce Hiszpan. Jeśli chcą uruchomić zespół w IndyCar tylko z jego względu, to jest to błąd. McLaren jest teraz zespołem ze środka stawki i nie powinni celować w takich kierowców. Lepiej postawić na młodszych zawodników, którzy będą bardzo starać się w każdej sesji, dla których walka o punkty będzie istotna.
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: